Zapraszam Was serdecznie na mojego drugiego bloga http://30days-oflove.blogspot.com/ :) Pomysł na założenie go narodził się niedawno. Post z głównymi bohaterami już się pojawił. Nie martwcie się! Ten blog doprowadzę do epilogu, a dalszą moją'' twórczość '' będziecie mogli czytać na owym, drugim blogu. Zapraszam i pozdrawiam! :*

sobota, 26 maja 2012

Rozdział 26: ,,Tell me how to get back to Back to summer paradise with you..''

- Lou.. Ja.. Ja nie wiem co powiedzieć..-wydukałam.
- Po prostu się zgódź.- uśmiechnął się zachęcająco.
- Ale... Ale.. Czy ty robisz, to wszystko ze względu na to, że jestem w ciąży? Jakbym nie była to nie oświadczyłbyś mi się tak wcześnie, prawda?- pytałam.
- Nie, nie robię tego dlatego, że jesteś w ciąży, tylko dlatego, że okropnie cię kocham. Jakbyś nie była w ciąży, to wszystko też by się tak potoczyło.- wytłumaczył.
- Em.. A jesteś pewien, że wytrzymasz ze mną aż do śmierci?- uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Nawet jeszcze dłużej jeśli tylko tego zechcesz.- zaśmiał się.
- Hmm. Daj mi chwilę, muszę się zastanowić.- wytknęłam język.
- Kobieto, po pierwsze psujesz nastrój, a po drugie szybko się decyduj, bo mnie kolano boli.- jęknął.
- Nikt ci nie karze klęczeć.- zachichotałam.- A więc..
- Nie zaczyna się zdania do ,, a więc ''.- poprawił mnie.
- No to mam ci odpowiedzieć czy nie?- westchnęłam.
- Dobrze już, dobrze.
- Zgadzam się.- odpowiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu.- uśmiechnął się promiennie, a ja nagle poczułam ogromny ból.
- Lou.. Dzwoń po pogotowie..- wysyczałam przez zaciśnięte zęby i usiadłam na ławce.
- Co się dzieje?! Boli cię coś?! Matko, dzwonię już!- panikował. - Spokojnie! Zaraz przyjedzie karetka i pojedziemy do szpitala.
Ból z każdą minutą się nasilał. Czułam się okropnie i byłam prawie pewna, że właśnie w mijających minutach tracę dziecko. Do moich oczu napłynęły łzy. Czas do przyjazdu karetki niemiłosiernie się dłużył. Nie miałam sił, moje powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu je zamknęłam szukając ukojenia w ciemności...
               Ocknęłam się i rozejrzałam. Leżałam w białej, szpitalnej sali. Dotknęłam swojego brzucha.. Był on płaski, jak przed ciążą. Po moich policzkach płynęły łzy, schowałam twarz w dłoniach usiłując sobie uświadomić co się wydarzyło. Nagle do sali ktoś wszedł. Podparłam się na łokciach i ujrzałam Louisa. Usiadł na krześle obok mojego łóżka i westchnął.
- Jak się czujesz?- spytał ze smutkiem w oczach.
- A jak mam się czuć?! Przed chwilą straciłam dziecko!- wyłkałam.
- Wszystko będzie dobrze..- próbował się uśmiechnąć, jednak na jego twarzy pojawił się grymas.
- Nie będzie! Przecież ty wróciłeś do mnie tylko dlatego, że byłam w ciąży! Gdyby nie ten fakt znalazłbyś sobie kogoś i zapomniał o mnie..- czułam, że sama siebie jeszcze bardziej dołuję.
Chłopak nie odpowiedział tylko popatrzył na mnie wzrokiem pełnym bólu, żalu i smutku..

* * * Kilka dni później * * *

- Rose, musisz coś zjeść.- powiedział Harry.
- Nic nie muszę..- warknęłam. Wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju.
Wyszłam ze szpitala i stałam się wrakiem człowieka. Nic nie jadłam, godzinami płakałam w poduszkę i prawie się nie odzywałam do domowników. Po prostu cierpiałam po stracie dziecka. Była to dla mnie ogromna trauma. Miałam ogromną nadzieję, że jednak wszystko potoczy się dobrze, lecz niestety było tak jak zawsze, czyli źle. Louis starał się żyć normalnie, ale gdy tylko widział mnie zalaną łzami wychodził bez słowa z domu. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Na początku chłopak siedział przy mnie i pocieszał, ale po trzech dniach po prostu mu się to znudziło..
Zastanawiałam się co może pomóc mi poprawić humor. Mój ukochany przestał się mną interesować. Czyli było tak jak przypuszczałam - tylko ze względu na dziecko był ze mną. Postanowiłam, że zrobię wszystko, aby zwrócił na mnie swoją uwagę. Podbiegłam do szafy i zaczęłam szukać odpowiednich rzeczy na wieczór. Wybrałam luźne ciuchy i poszłam się przebrać. Nie zamierzałam iść do żadnego klubu tylko do studia tatuażu. Gdy byłam gotowa zeszłam po schodach i poszłam do salonu.
- Wychodzę.- oznajmiłam.
- Gdzie?- spytał Liam.
- Czy to ważne? Wychodzę, wrócę.. Skoro mojego chłopaka to nie obchodzi, to czemu wy się tym interesujecie?- fuknęłam.
- Rose, nie mów, że go nie obchodzisz.. - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Nic nie rozumiesz! Wy wszyscy nie rozumiecie! Ale zobaczycie - jeszcze się zdziwicie do czego Rose Smith jest zdolna!- krzyknęłam i wybiegłam z domu.
Byłam gotowa nawet zacząć ćpać, byleby zwrócić na siebie uwagę Tomlinsona. Nie obchodziły mnie skutki. Za wszelką cenę nie chciałam, aby chłopak mnie zostawił. Nie chodziło o to, że nie chciałam być sama. Po prostu gdybym straciła kolejną osobę, którą kocham zostałoby mi wziąć sznurek i się powiesić..
Stałam przed budynkiem jednego z wielu studiów tatuażu. Miałam ostatnią chwilę na podjęcie decyzji. Z chytrym uśmieszkiem weszłam do środka. Zdziwiona rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ściany miały kolor wyblakłej czerwieni. Spodziewałam się zupełnie innego wystroju wnętrza. Przy ladzie stał młody chłopak. Podeszłam do niego i chwilę rozmawiałam. Parę minut potem wybierałam tatuaż jaki chcę mieć. Ostatecznie miałam mieć wytatuowane : ,, Une fois que nous vivons, nous mourir une seule fois et une seule fois l'amour '', czyli ,, Raz żyjemy, raz umieramy i tylko raz kochamy ''. Tatuaż miał się znajdować na prawym biodrze.
Godzinę później weszłam zadowolona do domu. Cieszyłam się, że zamiast jeansów ubrałam szare dresy, bo moje ulubione rurki by uciskały na mój świeżo zrobiony tatuaż. Podążyłam do salonu i usiadłam na fotelu wzrok wbijając w telewizor. Cały zespół był w ów pomieszczeniu, więc wszyscy zwrócili swój wzrok na mnie.
- Gdzie byłaś?- spytał spokojnie Zayn.
- W bardzo fajnym miejscu..- prychnęłam.
- A dokładniej?- wypytywał dalej.
Zastanowiłam się chwilę. Czy opłacało mi się mówić prawdę? Jeśli chciałam zwrócić na siebie uwagę - tak.
- W studiu tatuażu.- wzruszyłam ramionami, a chłopcy popatrzyli na mnie zszokowani.
- Po co?- wydukał Harry.
- A po co się tam chodzi? Żeby zrobić tatuaż..westchnęłam.
- ZROBIŁAŚ SOBIE TATUAŻ?!!- krzyknął Niall.
- Ta..- zaczęłam, ale nie pozwolili mi dokończyć.
- Dlaczego? Rose, co się z tobą ostatnio dzieje?..- zaczął mój brat, ale Malik mu przerwał.
- Mała, pokaż go.- uśmiechnął się.
Podwinęłam bluzkę do góry i lekko zsunęłam spodnie, aby całe dzieło było widoczne. Wszyscy po za Haroldem i Louisem się nim zachwycali.
- A co oznacza ten napis?- spytał podekscytowany Horan.
- Raz żyjemy, raz umieramy i tylko raz kochamy..- odpowiedziałam patrząc na Tomlinsona, jednak on nawet na mnie nie spojrzał. Nie wiedziałam czy był zły, więc postanowiłam zagrać w otwarte karty.
- Lou, mogę cię prosić na chwilkę?- zapytałam, a chłopak w odpowiedzi tylko skinął głową.
Udaliśmy się do kuchni. Usiadłam na blacie kuchennym, a chłopak na jednym z krzeseł przy stole.
- Co się dzieje? Czemu się do mnie nie odzywasz?- pytałam.
- Ty się mnie pytasz co się dzieje?! To ty godzinami siedzisz i ryczysz! Myślisz, że mi jest łatwo?! Mylisz się! Ale ciebie obchodzi tylko to jak sama cierpisz, nawet nie zwracasz już uwagi na to jak ja to wszystko przeżywam! Cholera jasna, czemu się tak bardzo zmieniłaś?!- wykrzykiwał mi prosto w twarz.
- Nie wiem..- wyszeptałam.
- I po co zrobiłaś ten tatuaż?! Żeby pokazać, że nie obchodzi cię zdanie nikogo w tym domu?! Ty nawet nie wiesz jak my się o ciebie martwimy, a ty nagle wyjeżdżasz z tatuażem! Nie no, dobra.. Jak chcesz zrób sobie takich jeszcze ze sto, ale nie rób nic gorszego.. Nawet nie próbuj palić .. ćpać..- po jego policzkach płynęły łzy.
- A ty nie wiesz po co ja to wszystko robię?! Chcę jakoś zwrócić twoją uwagę na siebie! Może i bym nie płakała cały czas, ale miałam nadzieję, że dzięki temu będziesz przy mnie! Nawzajem będziemy się wpierać, a tu co?! Po trzech dniach zacząłeś wychodzić bez słowa z domu jakbym cię już nie obchodziła! Louis, ty mnie jeszcze tak w ogóle kochasz?!- coraz bardziej się rozklejałam. Kątem oka zauważyłam w drzwiach kuchni resztę zespołu.
- A sądzisz, że nie?! Nikt, nikogo, nigdy, nigdzie nie kochał jak ciebie ja!- ujął moją twarz w dłonie i zaczął łapczywie całować moje usta. Nie pozostawałam mu dłużna dlatego też odwzajemniałam pocałunki. Gdy oderwaliśmy się od siebie uśmiechnęłam się blado.
- Jeśli nie zdążymy się pozabijać , to wyjdę za Ciebie za mąż. - wyszeptałam chłopakowi do ucha, a na jego twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Yeah Buddy! :D
Napisałam coś ;) Mam nadzieję, że nie jest beznadziejny.
Nie dodawałam nic przez tydzień o,o
Krótkoo :) Mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybciej jeśli tylko znajdę czas. ;>
Wieczorem idę na chrzciny, a zapewne zanudzę się na nich na śmierć, więc postaram się tam coś wymyślić. ;)
Nie jest długi, bo im dłużej nie piszę tym bardziej zanika moja wena :<
Postaram się dodać kolejny jak tylko pojawi się 10 komentarzy :)
Tytuł rozdziału to kawałek tekstu piosenki Simple Plan - Summer Paradise :*
Zapraszam Was na mojego drugiego bloga, również o One Direction -- > http://30days-oflove.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu!
Ola. ;*

12 komentarzy:

  1. Oby się nie pozabijali ;)
    Mam nadzieję,że będą mieć jeszcze dziecko :)
    Życzę weny i do następnego ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Omomomom ;3 To było boskie. Najlepsze! W sumie strata dziecka to poważny cios, ale z drugiej strony, niech nacieszą się trochę sobą :) Dobrze im to zrobi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskiee. ! Czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej...nie dobrze,że maleństwo zmarło :(
    Miejmy tylko nadzieję,ze już w niedalekiej przyszłości urodzi się zdrowe dzieciąteczko ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział.. ;p Tylko strasznie szkoda że Rose straciła dziecko... ;/ Ale mam nadzieję że będą miali jeszcze nie jedno dziecko.. ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo..strasznie szkoda ze Rose stracila dziecko.. Jak sie nie pozabijaja,to na pewno będa mieli mnostwo dzieci... super i do nastepnego..;p

    OdpowiedzUsuń
  7. No wreszcie coś jest! Codziennie wchodziłam i sprawdzałam lecz nic nie było. A dzisiaj jak zobaczyłam 26 rozdział to się strasznie ucieszyłam. Niestety nie na długo, bo zasmucił mnie rozdział, ponieważ Rose straciła dziecko. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro dziecko nie żyje,to niech chociaż Louis z Rose się nie zabijają tylko wezmą ślub i założą rodzinkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Najgorsza rzecz jaka mogła się stać :(
    Czemu zawsze,gdy jest dobrze wszystko musi się zawalić? Najpierw kłótnia Louisa z Rose,później wypadek,a teraz to?!
    Oby teraz wszystko się ułożyło jak najlepiej :) No ba! Musi się tak ułożyć ;)

    PS. Kiedy dodasz kolejną notkę na tego drugiego bloga?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ogółem rozdział strasznie romantyczny,jednak pomijając fakt iż Rose straciła dziecko :) Oby się teraz nie załamała...Musi pamiętać,że Louis i reszta zespołu zawsze będą ją wspierać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oluuuu < 33
    zaskoczyłaś mnie z tym tatuażem ...
    bardzo szkoda mi Rose i Lou, bo stracili tą małą pociechę, która nawet nie ujrzała światła dziennego ..
    mam nadzieję, że się im jakoś ułoży.
    pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam do siebie na nową notkę :D Mam nadzieję, że wpadniesz :)

    OdpowiedzUsuń