Odwróciłam się i zobaczyłam rozzłoszczonego Harrego.
- Gdzie byłaś? - spytał.
- Na spacerze..- skłamałam.
- Miałaś nie wychodzić nigdzie.- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Zrozum ja tak nie umiem! Mogę siedzieć jeden dzień w domu, ale drugiego chciałabym wyjść chociaż do pobliskiego parku.- postawiłam warunek.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.. Dwa dni w domu i pół dnia po za nim?
- Cały.
- Ok, a teraz idź się połóż. Jak się czujesz?- przytulił mnie.
- Dobrze, tylko brakuje mi Louisa.- westchnęłam.
- Już za niedługo będzie w domu.- starał się mnie pocieszyć.- A tak w ogóle to jak się czuje?
- Ale.. skąd ty..?- zdziwiłam się.
- Może jestem młodszy, ale nie aż taki głupi.- puścił mi oczko.
* * * Kilka dni później * * *
- Louis!- przytuliłam mocno chłopaka, który właśnie wrócił do domu.
- Liczyłem na coś więcej.- westchnął, a ja teatralnie przewróciłam oczyma i pocałowałam go delikatnie.
- Może być?
- Ostatecznie.- wytknął język.- A jak moja piękność się czuje?
- Dobrze. Nawet bardzo, bo w końcu cię widzi.
- Ale ja pytałem o moją córkę.- zaśmiał się, a ja uderzyłam go w ramię i wróciłam do salonu gdzie oglądałam ,, Zmierzch ''.- Bolało!
- Bo miało.- prychnęłam.
- Żartowałem przecież.- szepnął, a ja poczułam jego oddech na karku.
- Nie mam takiego poczucia humoru jak ty. Przykro mi..
- Louis!- krzyknął Zayn.
- No co Maliczku?- uniósł jedną brew do góry mój ukochany.
- Mówiłeś, że masz gdzieś jechać. Zapomniałeś już?
- Nie, nie zapomniałem. Kochanie.- zwrócił się do mnie.- Będę za godzinkę lub dwie.
- A gdzie jedziesz? Ledwo wróciłeś ze szpitala, a już gdzieś jedziesz?- zdziwiłam się.
- Eeee.. Ymm... Tak, bo... muszę coś.. załatwić.. Chodzi o... o...
- Jedziesz się spotkać z menadżerem.- szepnął Malik.
- Tak! Właśnie! Jadę się spotkać z Paulem.- rzekł uradowany, a ja podejrzliwie na niego spojrzałam.
W oczach tańczyły iskierki radości, na twarzy gościł duży uśmiech. Od całego chłopaka biła ogromna radość i zadowolenie.
- Okeeeej..- westchnęłam przeciągając samogłoskę.
- Wrócę za nie długo!- pocałował mnie w policzek i tyle go widziałam.
- Zayn, o co mu chodzi? Co się dzieje? Czy ja o czymś nie wiem?- zasypywałam Mulata pytaniami.
- Coś ty. Wiesz o wszystkim. Prawie..- ostatnie słowo wyszeptał.
- Prawie?!- poderwałam się z kanapy.
- Żartuję, no. O wszystkim.- posłał mi ciepły uśmiech, a ja tylko pokręciłam z politowaniem głową.
Miałam zamiar powrócić do oglądania filmu, jednak nagle wszystkie światła zgasły wraz ze sprzętem AGD oraz RTV- nie było prądu.
- Cholera.- przeklęłam pod nosem i zrezygnowana usiadłam na fotelu.
Słyszałam głosy chłopaków, którzy siedzieli w swoich pokojach. W pewnym momencie usłyszałam, że śpiewają. Bardzo pięknie śpiewają. Ale to nie była piosenka z ich repertuaru tylko singiel Ed' a Sheeran' a - Kiss me. Osobiście uwielbiałam tą piosenkę, a w wykonaniu prawie całego zespołu One Direction brzmiała cudownie. Wzięłam telefon do ręki i ruszyłam do pokoju Nialla skąd dobiegał śpiew. Powoli pokonywałam stopnie, żeby się nie przewrócić. Gdy doszłam do '' królestwa '' Horana chłopaki śpiewali refren. W całym pokoju paliło się kilka świeczek zapachowych. Usiadłam na podłodze obok Harrego i położyłam głowę na jego ramieniu nieprzerwanie wsłuchując się w głosy zespołu. Po skończeniu piosenki zaczęłam im bić brawo.
- Nie wiecie gdzie wybył mój luby? Bo na pewno nie do Paula.- zapytałam.
- Coś ty. Do Paula.- upierał się przy swoim Zayn.
- Niall, powiesz mi prawdę, gdy dam ci żelki?- uśmiechnęłam się do blondyna.
- Tak, pojechał przyszykować dla ciebie jakąś niespodziankę. A teraz poproszę żelki.- oznajmił.
- Horan, ty debilu! Mieliśmy nic nie mówić.- uderzył go w tył głowy mój brat.
- Czekam na żelki.
- A one na ciebie.. W sklepie.- zachichotałam.
- Jak mogłaś mi narobić nadzieję?- spytał z wyrzutem.
- Wybacz, ale musiałam się dowiedzieć gdzie jest Lou.- posłałam mu ciepły uśmiech.- O cholera! Skoro on szykuje jakąś niespodziankę to ja muszę jakoś wyglądać, gdy mi ją zaprezentuje czy coś..
- Spokojnie, oddychaj. - zaśmiał się Harry.- Pomóc ci coś wybrać?
- Tak!- odpowiedziałam szybko i pociągnęłam brata za rękę.
Minęła chwila i staliśmy przed moją szafą, a ja miałam łzy w oczach.
- To koniec.. Nic nie ma!- usiadłam i schowałam twarz w dłoniach.
- Na pewno nic nie znajdziesz?
- Wszystkie sukienki jakie mam i wszystko co mam to rozmiar M, a mi się przyda XL!- jęknęłam.
- Aaa. To dlatego ostatnio chodzisz w bluzach Louisa.- zachichotał, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Nie miałam jak jechać po zakupy. Nie wypuściłbyś mnie z domu, więc zostałam z niczym.
- No to nieźle.. I co ty teraz bidulko zrobisz?
- Pójdę na zakupy.- spojrzałam na niego błagalnie.
- Nie, ty nie. W internecie znajdziesz jakieś ciuchy, a ja pojadę ci je kupić.
- Nie zdążymy. Od wyjścia Louisa z domu minęła godzina, więc lada moment może wrócić.
- No to przykro mi siostra, ale nic nie wymyślimy.- westchnął.
- Zbłaźnię się..
- Oj tam..
- Nawet mnie nie pocieszasz. Jaki dobry z ciebie brat!- warknęłam.
- Wybacz.- uśmiechnął się przepraszająco.
Nagle usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Byłam pewna kto.
- Harry, mnie nie ma, śpię. Nie wiem wymyśl coś! Ja nigdzie nie pójdę tak ubrana.- panikowałam i chowając się pod kołdrą zamknęłam oczy.
- Jak to nie ma jak jesteś.- usłyszałam głos Tomlinsona.
- Śpię!- krzyknęłam i bardziej naciągnęłam na siebie kołdrę.
- Oj Rose..- jednym ruchem odkrył mnie.- Idziemy.
- Nie! Patrz jak ja wyglądam.- wyjęczałam.
- Najcudowniej na świecie, a teraz chodź i nie daj się prosić.
- Kłamiesz, bo wyglądam beznadziejnie, ale skoro tak ci zależy, żebym poszła to ok.- ustąpiłam.
Chwilę potem siedzieliśmy już w aucie. Wbiłam swój wzrok w szybę i rozmyślałam co też Lou wykombinował. Temu chłopakowi nigdy nie brakowało szalonych pomysłów, więc miałam się czego bać. Nie minęło nawet kilka minut, a znaleźliśmy się pod pobliskim parkiem. Zdezorientowana popatrzyłam na chłopaka, jednak on tylko uśmiechał się tajemniczo. Udaliśmy się w stronę pobliskiej fontanny. Mimo, że była późna jesień nie było zimno. Gdy dotarliśmy do miejsca niespodzianki zauważyłam, że w fontannie pływały płatki róż, a na pobliskiej ławce było dość dużo małych świeczek. Stanęliśmy na środku alei, Lou przyciągnął mnie do siebie obejmując w talii. Nagle usłyszałam dobrze znany mi rytm piosenki i rozejrzałam się dookoła. Chłopak natomiast z uśmiechem na ustach zaczął cicho śpiewać, niemalże szeptał pierwszą zwrotkę piosenki zespołu The Fray - Look after you. Gdy przyszedł czas na refren odpłynęłam do innego świata. Świata naszej cudownej miłości..
- Oh, oh
Be my baby
Oh,
Oh, oh
Be my baby
I'll look after you..- patrzył mi głęboko w oczy.
There now, steady love, so few come and don't go
Will you won't you, be the one I always know
When I'm losing my control, the city spins around
You're the only one who knows, you slow it down..
Refren śpiewałam razem z nim wpatrzona w jego cudowne tęczówki. Nagle chłopak trzymając mnie za ręce klęknął i z uśmiechem na ustach wyjął z kieszeni spodni małe, czerwone pudełeczko. Następnie otworzył je, a moim oczom ukazał się prześliczny pierścionek.
- Rose, kocham cię najbardziej na świecie, chcę się z tobą zestarzeć, wychowywać naszą córeczkę.. Wyjdziesz za mnie?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bam! :D Wiem, znowu przerywam w TAKIM momencie, ale nie mogłam się powstrzymać :P
Jeśli chcecie, to piszcie, że wredota ze mnie ;D Ja to doskonale wiem i traktuję jako komplement ;>
+ Jak myślicie - Rose przyjmie czy odrzuci zaręczyny Louisa?
++ Następny, gdy pojawi się 10 komentarzy.
Przepraszam, że dopiero dodałam, ale jakoś nie miałam weny i również przepraszam za wszystkie błędy.
Tytuł rozdziału to kawałek tekstu piosenki The Wanted - Lightning ;*
Zapraszam również na mojego nowego bloga ---> http://30days-oflove.blogspot.com/
Pozdrawiam i do następnego!
Ola. :*
P.S. Odpowiadajcie w ankiecie czy czytacie :]
No to zaniemówiłam eh... no nie powiem nie spodziewałam się xD Rozdział jest boski ubóstwiam twojego bloga <3
OdpowiedzUsuńJa nie widzę innej możliwości żeby Rose się tylko zgodziła :P
Strasznie mnie też rozśmieszył Niall i Rose z tymi ubraniami świetnie piszesz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny.
Jakie emocje, niestety ponownie przerwane. Sądzę, ze przyjmie w końcu łączy ich taka miłość... Tak jak moja poprzedniczka nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział...
OdpowiedzUsuńOlciaaa <3
OdpowiedzUsuńmdleję, Lou się oświadczył Rose. Jestem pod wrażeniem tego rozdziału.
Sądzę, że ona je przyjmie, bo przecież kocha Tomlinsona. ;D
Z niecierpliwością czekam na następny ;**
Aaaaaa kocham cię. I to opowiadanie też kocham. Genialnee. ! Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuń+ Chyba przyjmie ;P
Ty przerastasz samą siebie w sensie pozytywnym oczywiście :)
OdpowiedzUsuńGratuluję pomysłów i życzę powodzenia w pisaniu dalszych części opowiadania ;**
Podoba mi się, lecę nadrabiać od początku, tymczasem zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych ;)
Tak właśnie myślałam - w końcu musiał się jej oświadczyć :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest bombowy ;) Już teraz czekam na następne ^^
Jak ja się cieszę,że ten koszmar z szpitalem wreszcie się skończył :)
OdpowiedzUsuńTeraz wszystko POWINNO być już dobrze,Rose powinna urodzić zdrową córkę,a potem to już muszą wziąć ślub ;d
Mam nadzieję,że im się uda :]
To znowu ja ;) Pewnie się nie obrazisz za dwa komentarze, poza tym po prostu muszę go dodać: jestem oczarowana! To opowiadanie jest wspaniałe, uwielbiam je! <333. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy Rose i Lou [gdyż jestem pewna, że dziewczyna przyjmie oświadczyny, innej opcji nie ma :)]
OdpowiedzUsuńTak jak moja przedmówczyni uważam,że Rose przyjmie oświadczyny :) No ba! Ona je musi przyjąć ^^ Oby wszystko już teraz było w porządku. I czekam oczywiście na kolejne części tego opowiadania ;) Pozdrawiam i życzę weny...
OdpowiedzUsuń