Muzyka
Poranek był chłodny. Deszcz padał nieprzerwanie. Siedziałam na parapecie z kubkiem herbaty w ręku i przyglądałam się kroplom spływającym po szybie. Zastanawiałam się nad imieniem dla mojego maleństwa. Wróć! Dla naszego maleństwa - mojego i Louisa. Chłopak stał się ostatnio opiekuńczy, nie kłóciliśmy się i nie wracaliśmy do tematu tajemniczej przyjaciółki. Bardzo mnie ciekawiło kim ona była, jednak nie chciałam o to pytać, żeby znów przez to nie wyniknął jakiś spór. Jeśli chodzi o dziecko, to nie byłam gotowa, aby zostać matką. Miałam dopiero 20 lat, byłam młoda, nie nacieszyłam się jeszcze życiem. A jak dziecko by się pojawiło w głowie miałabym tylko pieluszki, mleko, pieluszki, mleko i tak w kółko. Do tego chodziłabym przemęczona- nie każdą noc taki bobas przesypia. Ale mimo wszystko pragnęłam tego dziecka. Czułam, że to potrzebne mi jest do pełni szczęścia, do wypełnienia mojego sielankowego życia. Martwiłam się, bo ostatnio było zbyt kolorowo. Żadnych nieszczęść, kłótni.. Czyli coś dopiero się zbliżało. I to wielkimi krokami.
Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Wyrwana z rozmyślań odwróciłam się i zobaczyłam Liama. On był najbardziej odpowiedzialny z całego zespołu. Zawsze dbał o to, żeby chłopcy nie przesadzili z wygłupami i wyszli kompletnie ubrani z domu. Śmialiśmy się z niego, że jest naszym ''tatuśkiem'' i tak właśnie było.
- Rose, chodź na obiad.- uśmiechnął się.
- Nie jestem głodna.- odwzajemniłam ten mały gest.
- O nie, nie. Tak łatwo się nie wykręcisz. Nawet nie wiesz ile wysiłku włożyłem w to, aby chłopaków namówić na zjedzenie warzyw, więc marsz do kuchni!- powiedział takim tonem, że żaden sprzeciw nie wchodził w grę.
Przewróciłam teatralnie oczami i ruszyłam za Payne'em na obiad. Okazało się, że wszyscy już siedzieli przy stole i czekali na mnie. Niall siedział ze smutną miną i patrzył na talerz, gdzie było dużo warzyw i odrobina ryżu. Widząc go zachichotałam cicho i zajęłam miejsce obok Louisa.
- Widzę, że Nialler przybity.- szepnęłam.
- Nie przepada za warzywami, ale Liam nas namówił.- odpowiedział mój chłopak.
- Pojedzie ktoś potem na zakupy?- spytał Horan grzebiąc widelcem w talerzu.
- Ja mogę, a co trzeba kupić?- zgłosił się Lou.
- Dużo słodyczy i jakieś hamburgery, potem zamówimy pizzę. A i możesz jeszcze wstąpić do MSC i kupić 7 szejków.- wyliczał.
- Niall, czy ty czasem nie przesadzasz? To tylko warzywa. Marchewki..- zaczął Liam, ale Tomlinson mu przerwał.
- No właśnie! Marchewki! Pyyyszne marchewki...- rozmarzył się.
- Dobra, dobra. Wszyscy już zjedli, więc kochanie rusz swój sexy tyłek i jedź po te zakupy.- zaczęłam sprzątać talerze ze stołu.
- Sexy tyłek? Bardzo trafne określenie.- uśmiechnął się zadziornie.
- Już! Na zakupy!- wypchnęłam chłopaka z kuchni.
- A co ja za to, że pojadę będę miał?- zaśmiał się.
- Nialla pytaj! To on kazał ci pojechać.- wzruszyłam ramionami.
- Ale od ciebie chcę jakąś zapłatę za to, że pojadę w taką ulewę.- skrzyżował ręce na piersiach.
Pokręciłam z politowaniem głową i lekko musnęłam wargi chłopaka. Już chciałam się od niego oderwać, gdy nagle wpił się w moje usta. Uśmiechnęłam się i stanowczym ruchem odsunęłam szatyna od siebie.
- A teraz wypad.- wytknęłam język...
* Dwie godziny później *
- Gdzie on jest?- jęczałam leżąc w salonie na kanapie.
- Najprawdopodobniej stoi w korkach.- westchnął Harry.
- To samo mówiłeś pół godziny temu!- posłałam bratu zabójcze spojrzenie.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwonka telefonu Liama. Chłopak poderwał się z fotela i odbierając telefon wyszedł z pomieszczenia.
- Głodny jestem..- powiedział Niall.
- Wiemy..- odpowiedziałam chórem razem z Zaynem i Harrym.
- Umrę z głodu..- mówił dalej Horan.
- Wiemy..- znów powiedzieliśmy chórem.
- Gdzie on jest?- wyjęczał przytulając twarz do poduszki.
- Nie wiemy..- szepnęłam.
- W szpitalu.- powiedział Liam wchodząc do salonu.
- Co się stało?!- poderwałam się z kanapy.
- Miał wypadek. Nie jest dobrze..- wydukał.
- Jedziemy!- krzyknęłam i pobiegłam po płaszcz.
- Spokojnie, wszystko będzie..- zaczął Zayn, ale mu przerwałam.
- Mój chłopak, ojciec mojego dziecka miał wypadek, a ty mi mówisz, że mam być spokojna?!- warknęłam.
- Taksówka już stoi przed domem.- powiadomił mnie Payne.
- A wy nie jedziecie?- zdziwiłam się.
- Nasz menadżer kazał nam natychmiast przyjechać do siebie. Pewnie chodzi o Louisa. Załatwimy to jak najszybciej się da i przyjedziemy.- wytłumaczył Harry.
- Nie, proszę... Nie zostawiajcie mnie teraz samej.. Nie zostawiajcie mnie znowu samej..- szepnęłam ze łzami w oczach.
- Wy jedźcie do Paula, a ja pojadę z Rose. Przecież do cholery nie możemy jej tak zostawić!- wybuchnął Malik.
- Dobrze. Postaramy się być za pół godziny w szpitalu.- westchnął Liam.
Do szpitala jechaliśmy w ciszy. To nie mogła być prawda. To nie mógł być mój Lou. A jednak w szpitalu okazało się, że to właśnie mój Louis. Ubłagałam lekarza, żeby wpuścił mnie do niego. Do sali weszłam cicho, na palcach, jakbym bała się, że go obudzę, ale on nie spał. Podłączony do różnych aparatur patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Usiadłam na krześle koło jego łóżka i próbowałam się uśmiechnąć, jednak było to dla mnie za trudne zadanie. Przynajmniej w tym momencie.
- Lou.. Wszystko będzie dobrze. Przeżyjesz.. Potem ja urodzę naszą śliczną, niebieskooką córeczkę. Będziemy żyli długo i szczęśliwie, ale teraz walcz. Nie zostawiaj mnie. Nie pozbawiaj mnie swojej miłości odchodząc.. umierając.- ostatnie słowo wyszeptałam, a po moich policzkach płynęły gorzkie łzy.
- Ko.. kocham.. cię... Kocham cię..- powiedział i zamknął oczy.
Wszystkie urządzenia zaczęły niemiłosiernie pikać. Chwilę potem do sali przybiegła pielęgniarka z dwoma lekarzami i wyprosili mnie z pomieszczenia. Wyszłam na korytarz blada jak ściana. Odechciało mi się żyć. Bo co to za życie bez osoby, którą się kocha? Wszystko dookoła traci sens, trawa nie jest już tak zielona, a niebo aż tak błękitne. Wszędzie są tylko czarne i białe kolory. Kolory smutku połączonego z żalem, tęsknotą i utratą. Na korytarzu opadłam na krzesło obok Zayna i ukryłam twarz w dłoniach.
- Chłopaki zaraz tu będą..- powiedział.
Aż do pojawienia się reszty zespołu żadne z nas się nie odezwało. Bo po co Malik miał mnie pocieszać skoro sam wiedział, że jest źle? To by nie miało sensu. W pewnym momencie na korytarzu pojawiła się reszta przyjaciół.
- Co z nim?- spytał Liam.
W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami. Traciłam siły i już nawet nie dałam rady płakać. Nagle z sali, w której znajdował się Louis wyszedł lekarz i zerknął na nas. Szybko wstałam i podeszłam do niego.
- I co z nim?- zapytałam słabym głosem.
- Nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy wprowadzić go w stan śpiączki farmakologicznej. - odpowiedział i poszedł wzdłuż korytarza.
Poczułam, że nogi się pode mną uginają. Uśpili go i nie wiadomo czy się wybudzi..- myślałam rozpaczliwie. Oparłam się o ścianę i kucnęłam. Odgarnęłam włosy z czoła i zamknęłam oczy.
- Rose, źle się czujesz? Zbladłaś..- podszedł do mnie Liam.
- Nie.. Jeszcze nigdy się tak dobrze nie czułam.- prychnęłam.
- Nie bądź złośliwa. My po prostu się martwimy. Nie tylko o Louisa, ale też o ciebie. W końcu jesteś w ciąży.- westchnął Harry.
- Kopiesz leżącą..- wbiłam wzrok w ścianę.
- Przecież za niedługo go wybudzą i będzie jak dawniej.- próbował mnie pocieszyć Niall.
- Nie sądzę.. On się może już nie wybudzić, albo jak się wybudzi może stracić pamięć..- załkałam i schowałam twarz w dłoniach.
- Czemu ty masz tylko czarne myśli?- zapytał mój brat.
- Nie czarne tylko bardzo realne.- wytarłam dłonią mokry od łez policzek.
- Myślisz, że my się nie martwimy?! Że to dla nas nic nie znaczy?! Że mamy w dupie fakt, że Louis miał wypadek i jego stan jest zajebiście ciężki?! Nie przechodzimy przez to samo co ty, ale my też to przeżywamy! Do cholery jasnej uspokój się! Jesteś w ciąży, w dodatku zagrożonej, a ciebie to gówno obchodzi! Liczy się dla ciebie tylko Louis, rozumiem że go kochasz i się martwisz, ale jeśli on się obudzi, a ty stracisz dziecko przez to twoje zachowanie?! On ci tego nie wybaczy.- zdenerwował się Hazza.
Popatrzyłam na niego zszokowana. Jeszcze nigdy tak na mnie nie wrzeszczał. Nie, stop! Nikt nigdy tak na mnie nie wrzeszczał. Poczułam ukłucie w sercu. Dlaczego? Może to z żalu, że mój brat tak mnie potraktował, a może dlatego, że w tym co mówił miał rację. Wstałam, wzięłam z krzesła mój płaszcz i torebkę i zaczęłam iść do wyjścia. Słyszałam jeszcze stłumione krzyki chłopaków, abym nie przejmowała się loczkiem i wróciła, jednak nie miałam na to najmniejszego zamiaru. Wbiłam swój wzrok w podłogę, gdy nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam te duże, niebieskie oczy i kruczoczarne włosy. To był Mike.
- Przepraszam.- wydusiłam.
- Nie ma za co, Rose, prawda?- uśmiechnął się.
- Tak.- westchnęłam.
- Coś się stało? Jak z chłopakiem?- wypytywał.
- Miał wypadek i jest w śpiączce. A i jestem z nim w ciąży, będziemy mieli córkę.- odpowiedziałam.
- Gratuluję. Louis, bo chyba tak miał na imię wybranek twojego serca, na pewno za niedługo się wybudzi. Gwarantuję ci to.- puścił do mnie oczko.
- Nie gwarantuj mi czegoś, czego nie możesz spełnić.- popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem.
- A skąd wiesz, że nie mogę?- szepnął i w ciągu chwili znikł.
Byłam już tak przemęczona, że sądziłam iż miałam omamy. Od dwóch godzin siedziałam w szpitalu, ale mimo wszystko czułam się wykończona. Nie ma się co dziwić - moja energia dzieliła się na dwie części. Nie miałam pojęcia co robić. Czy wrócić do chłopaków i pogadać, czy może pojechać do domu odpocząć? Ostatecznie zdecydowałam najpierw porozmawiać, a potem odpoczywać. Niepewnym krokiem ruszyłam w kierunku sali, w której znajdował się Lou. Gdy znalazłam się na odpowiednim korytarzu zobaczyłam jak wszyscy siedzą w ciszy. Westchnęłam i usiadłam na jednym z krzeseł.
- Przepraszam..- wyszeptałam.
- Ja też..- Harry przytulił mnie.
- Nie masz za co. Powiedziałeś prawdę, a mnie ona zabolała.- wzruszyłam ramionami.
- Jedź do domu. Musisz odpocząć. Niall, pojedziesz z Rose?- zapytał Horana.
- Tak, pewnie.- wstaliśmy i udaliśmy się do wyjścia...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mówcie co chcecie, ale ja czuję, że w tym rozdziale przeszłam samą siebie :D
Chyba pierwszy raz dodaję taki dłuugi rozdział :)
I nawet mi nie narzekać, że nic się nie dzieje! :P
Chcieliście akcję, więc proszę bardzo ;)
Pisałam ten rozdział całą sobotę. Nie, stop. Całą sobotę głowiłam się jak to wszystko ubrać w słowa, ale i tak co chwilę byłam przy kompie, tym samym denerwując moją mamę, która chciała, żebym posprzątała i trochę ogarnęła zadania domowe :D
+Mam do Was ogromną prośbę - piszcie w komentarzach jakieś pomysły na następne rozdziały, bo nie mam jak na razie skąd zaczerpnąć jakiś pomysł na dalsze losy Rose i Louisa oraz reszty zespołu. :)
++Jak sądzicie - Louis przeżyje? Rose straci dziecko? :>
+++ Następny, gdy pojawi się 9 komentarzy :)
9 komentarzy wydaje mi się dobrą ''stawką'', bo trochę Wam idzie ich dodawanie, a ja mam czas, aby napisać coś względnego i co najważniejsze długiego :)
A i jeszcze coś - jeśli możecie, to polećcie mojego bloga :) Będę Wam bardzo wdzięczna, a jeśli czytelników zacznie przybywać, to może zakończenie nie nastąpi szybko ;)
Tytuł rozdziału, to kawałek tekstu piosenki Ed' a Sheeran' a - Kiss me, którą możecie posłuchać na początku postu klikając na słowo '' Muzyka ''. ;]
Pozdrawiam i do następnego!
Ola. xo xo
Zgodzę się z tobą, że w tym rozdziale przeszłaś samą siebie. Ten jest super, i nawet akcja z Louisem... Obstawiam, że pewnie Rose straci dziecko... Czekam na kolejny taki sam (interesujący) rozdział ;*
OdpowiedzUsuńTy mi nawet Louisa nie próbuj zabijać, bo nie wiem co ci zrobię ...
OdpowiedzUsuńCiekawie by było gdyby Lou rzeczywiście stracił pamięć i nie pamiętał że jest z Rose w ciąży xD
Rzeczywiście rozdział jest świetny czekam oczywiście na następny :p
Rozdział jest fantastyczny !!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że Lou przeżyje,a co do dziecka to nie chcę nic sugerować,ale z powodu wielkiego stresu Rose niestety umrze :( Ale zapewne jak Louis wyzdrowieje wspólnie będą się starać o kolejne dziecko ;)
Pozdrawiam i życzę duuużo weny w pisaniu następnego rozdziału ;**
nie nie nie zabijaj Louisa bo by to było 4 opowiadanie jak umrze a uwierz ja nie chce
OdpowiedzUsuńchce żeby przeżył
prosze
Po pierwsze katy227 Louis nie może być w ciąży z Rose. To Rose może byc w ciąży z Louisem.
OdpowiedzUsuńPo drugie ten cały Mike to może być takie jakby wcielenie Jezusa czy Boga i że zawsze bedzie się pojawiał jak Rose będzie w dołku czy coś. A później będzie znikał.
Po trzecie miałam taki pomysł ale chyba wszystkie fanki tego bloga by mnie zabiły że Lou może umrzeć i Zayn stanie się taki odpowiedzialny i że będzie razem z Rose wychowywać dzidziusia. Ale Zayn odpowiedzialny. ? To chyba nie realne. A tak pozatym kim jest ta tajemnicza przyjaciółka Lou. ?
No i ostatnia rzecz to czy masz imię dla potomkini Rose i Lou.?
Zarąbisty rozdział ! ;) Naprawdę... Mam tylko nadzieję że nie uśmiercisz Louisa,on ma żyć i razem Rose wychować ich córeczkę ! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego !
Po raz kolejny czytając Twoje opowiadanie się wzruszyłam :)
OdpowiedzUsuńNie chcę żeby Lou umierał,a już tym bardziej córka jego i Rose...
Proooszę,nie rób mi tego,bo jak mi to zrobisz to będę smutać :(((
Po raz kolejny czytając Twoje opowiadanie się wzruszyłam :)
OdpowiedzUsuńNie chcę żeby Lou umierał,a już tym bardziej córka jego i Rose...
Proooszę,nie rób mi tego,bo będę smutać :(((
Przepraszam za to,ale ostatnio coś mi się z komputerem dzieje i po kilka razy publikuje jeden tekst..
UsuńOlaaaa ! Jejku, wystraszyłam się. Louis w szpitalu ...
OdpowiedzUsuńTrochę się przez to atmosfera spieprzyła między bohaterami. Myślę, że powinien obudzić się i żyć. ;D
Wow...jak Ty coś napiszesz,to człowiekowi aż oddechu w piersiach brakuje :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział pomimo tragicznych okoliczności jest wspaniały. Bardzo romantyczny ;)
Ja ze wzruszenia się aż popłakałam :D
Pisz więcej takich :-)