Obudziłam się z okropnym bólem brzucha, jednak zignorowałam to zapominając, że jestem w ciąży. Niestety po godzinie ból był nie do zniesienia. Leżałam w łóżku i aż mnie skręcało. Nie chciałam mówić chłopakom, bo po co mają się martwić? Wierzyłam, że mi przejdzie, ale gdy minęła kolejna godzina po prostu nie wytrzymałam i po mojej twarzy zaczęły spływać łzy, a w tym samym momencie do pokoju wszedł Louis. Jak tylko mnie zobaczył szybko podbiegł do łóżka i patrzył przestraszony.
- Co się dzieje? Bardzo cię boli? Dzwonić na pogotowie?- zbladł.
- N-nie.. Jjj-jakoś się ubiorę i... i pooo- pojedziemy.- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- A dasz radę?- głos mu się łamał.
- Nie wiem..- wydusiłam.
Chłopak na chwilę wyszedł z pomieszczenia i wrócił z całym zespołem. Wszyscy patrzyli na mnie smutni.
- Jeszcze nie umieram..- próbowałam zażartować.
- Ty nie, ale skąd wiesz co z dzieckiem?- zapytał Niall, a ja wybuchnęłam płaczem.
- Debilu! Co ty gadasz!?- warknął Harry uderzając blondyna w tył głowy.
- Rose, jedziemy do szpitala..- łagodnie powiedział Louis.
Nie protestowałam, gdy mój ukochany wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. W tej chwili liczyło się dla mnie tylko i wyłącznie dziecko. Po kilku minutach byliśmy pod budynkiem.
- I jak?- zapytał troskliwie Lou.
- A jak ma być?! Nie wiem co się dzieje z dzieckiem, czuję się okropnie! Wprost idealnie, nie sądzisz?!- zdenerwowałam się.
- Ja.. przepraszam.- wydukał.
- Nie, to ja przepraszam, niepotrzebnie wybuchłam, ale to wszystko z nerwów.- przegryzłam dolną wargę.
Weszliśmy do szpitala, a Zayn pobiegł szukać lekarza. Nie minęło kilka minut, a Pakistańczyk szedł z mężczyzną w średnim wieku ubranym w biały fartuch.
- Co się pani stało?- popatrzył na mnie.
- Jestem... w ciąży.. Od rana... boli mnie... brzuch.. okropnie.. boli..- wydusiłam.
- Zabieram panią na badania.- odwrócił się i po chwili wrócił z pielęgniarką, która prowadziła wózek.
Harry pomógł mi usiąść i zawieziono mnie, aby się dowiedzieć co mi dolega.. A może bardziej pasuje wyrażenie: wydać wyrok? Nie wiedziałam.
Leżałam na łóżku i czekałam na lekarza. Zostałam przewieziona na salę zaraz po badaniach, bo byłam słaba i ciężko mi było siedzieć, a co dopiero stać. Nagle w drzwiach ujrzałam Louisa i lekarza. Niepewnie spojrzałam na Tomlinsona. Mój chłopak był blady, a na jego twarzy gościł grymas zamiast tego uroczego uśmiechu, którym zabrał moje serce. Nie, nie chodzi o to, że zabrał mi serce, bo nie zabrał - dałam mu je. Dałam dobrowolnie z uśmiechem wymalowanym na twarzy i krótką prośbą, żeby się nim opiekował..
Moje rozmyślania przerwał dźwięk głosu lekarza.
- Nie mam dla pani dobrych informacji.- zaczął, a ja zdębiałam.- Nic się nie stało poważnego, tylko pani ciąża jest zagrożona. Musi pani zacząć o siebie dbać. Odpoczywać, nie denerwować się i zdrowo się odżywiać, bo inaczej..
- Wiem..- przerwałam mu.
- Może pani iść do domu. Dałem pani narzeczonemu recepty. Zapisałem tam witaminy.- powiedział i wyszedł z sali.
- Widzisz? Z dzieckiem jest wszystko dobrze.- próbował się uśmiechnąć.
- Jak na razie jest dobrze.. Sam słyszałeś- ciąża jest zagrożona.- zakryłam twarz rękoma.
- Do cholery jasnej! Wszytko jest i będzie dobrze! Nawet nie myśl inaczej!- uderzył pięścią w ścianę.
- Louis...- załkałam.
- Przepraszam.. Ja po prostu nie dopuszczam do siebie faktu, że naszemu dziecku coś się może stać..- szepnął i wyszedł, a ja znów sama zostałam z problemami. Nie ma co. Kto jak kto, ale ja naprawdę jestem sama. - pomyślałam i wstałam. Założyłam płaszczyk i również opuściłam, ale nie salę tylko szpital. Zignorowałam zespół, który krzyczał coś do mnie. Zignorowałam to, że kilka razy ktoś za mną biegł. I tak byłam sama. Nie mówiłam, że nie ma miłości. Miłość istniała,istnieje.. Ale to jest zła miłość, która każe nam poświęcać każdą chwilę na myśl o kimś, każdy oddech na wspomnienie jego zapachu, tylko po to, żeby za chwilę nam to odebrać i zostawić, samotnych i pogrążonych w rozpaczy. Jest okrutna..
Pomimo wszystko wróciłam do domu One Direction. Cicho zamknęłam za sobą drzwi, powiesiłam płaszczyk i ruszyłam do salonu. Na kanapie siedział Niall i Liam, którzy oglądali telewizję. Na dywanie natomiast leżał Zayn wpatrzony w sufit, a Harry siedział na fotelu. Louisa nie było.
- Gdzie Lou?- szepnęłam, a wszyscy się odwrócili w moją stronę.
- Myśleliśmy, że jest z tobą. A co się stało, że tak bez słowa wyszłaś ze szpitala? Jak dziecko?- wypytywał Liam.
- Ciąża zagrożona..- mruknęłam obojętnie siadając obok Nialla. Głowę oparłam na jego ramieniu. Każdy patrzył na mnie zdziwiony.
- Pokłóciliście się?- zapytał Harry, a ja w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami.
- Będzie dobrze.- powiedział Horan i przytulił mnie, aby dodać mi otuchy.
- Nie. Nie będzie dobrze, nie będzie tak jak dawniej.. Louis się zmienił. Zaczął być.. agresywny? Nie, nie zawsze, ale po prostu jest inny.- wytłumaczyłam.
- Skoro ciąża jest zagrożona, to ty Rose, o nic się nie martw i nie denerwuj. Idź się połóż, my porozmawiamy z Lou.- Zayn usiadł przede mną po turecku.
- Jak chcecie.- wstałam i poszłam do pokoju. Gdy byłam na schodach usłyszałam, że drzwi się otworzyły i ktoś wbiegł do salonu. Zaciekawiona zawróciłam i chwilę potem stanęłam oko w oko z Louisem.
- Gdzie byłaś?- spytał.
- O to samo mogę zapytać ciebie.- uniosłam jedną brew do góry.
- Pierwszy zapytałem..
- To pierwszy odpowiedz.- warknęłam i usłyszałam chichot Zayna.
- Spotkałem się z.. przyjaciółką. Musiałem się komuś wygadać.- wbił wzrok w podłogę.
- Ona może stracić dziecko, a ty z jakąś debilką po mieście chodzisz?!- Harry rzucił się z pięściami na Tomlinsona.
- Spokój! Jaką przyjaciółką, cholera?!- krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Normalną! Taką, której mogłem się wyżalić, powiedzieć jak teraz cholernie cierpię, bo możesz stracić to dziecko, a mi na nim zależy!- jego oczy się zaszkliły.
- A na mnie ci nie zależy?- wyszeptałam.
- Zależy, ale..- zaczął, jednak mu przerwałam.
- Tak samo jak na tej przyjaciółce?!- załkałam.
- Nie, trochę bardziej..- odpowiedział.
- Trochę?! To ty ze mną jesteś tylko dlatego, że jestem w ciąży?!
- Przecież wiesz, że to nieprawda. Jestem z tobą, bo cię kocham! Kiedy ty to zrozumiesz?!- krzyknął i spojrzał mi w oczy. Nie wiedziałam co mną kierowało. Czy pożądanie, cy może hormony splotły mi figla, ale złączyłam nasze usta w zachłannym pocałunku. Nie przeszkadzało nam to, że chłopcy stali obok. Liczyliśmy się tylko my. Oplotłam Louisa nogami w pasie i ruszyliśmy do pokoju. W międzyczasie pomogłam mu zdjąć kurtkę i bluzkę. Gdy tylko znaleźliśmy się w pokoju chłopak położył mnie na łóżko, ściągnął moją bluzę i całował każdy milimetr mojego tułowia, a z moich ust wydobywały się ciche jęki rozkoszy. Po kilku minutach delikatnie zdjął moje spodnie, a po chwili byłam już bez bielizny. Szatyn pieścił językiem moje piersi. Chwilę potem zrzucił z siebie spodnie i położył się obok mnie, tym samym dając mi znak, że teraz ja powinnam się zająć nim...
Obudziłam się w świetnym humorze. Brzuch mnie już nie bolał, a po spędzonej nocy z Lou nie ma się co dziwić. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Postanowiłam się przebrać i umyć, więc wyciągnęłam z garderoby ciuchy i poszłam do łazienki. Gdy tylko przekręciłam klucz rozległo się pukanie do drzwi.
- Rose, jesteś moją jedyną nadzieją.- mówił Niall.
- A co się stało?- zapytałam czesząc włosy.
- Mam potrzebę, a wszystkie łazienki zajęte.Nikt mnie nie chce wpuścić, więc może..
- Przykro mi, ale ja też mam potrzeby.- zachichotałam.
- Ustąp przyjacielowi.- powiedział błagalnym tonem.
- Jestem w ciąży, mam pierwszeństwo.
- Błagam, zrobię ci śniadanie. Dam ci moją czekoladę.. ostatecznie żelki.- próbował mnie przekonać.
- Ale zrobisz mi gofry w kształcie głowy myszki Micki z bitą śmietaną i truskawkami, sosem czekoladowym i do tego nalejesz mi szklankę soku bananowego. Czekoladę chcę z orzechami, a śniadanie mi przyniesiesz do pokoju, na tacy, na której wszystko będzie ładnie podane, a do tego w wazonie będą .. róże. Zgadzasz się?- zaśmiałam się.
- Dobrze, tylko wyjdź! Bo nie wytrzymam i..
- Wiem, wiem! Będę miała lepką podłogę, wchodź.- powiedziałam wpuszczając go do łazienki, a sama z niej wyszłam. Weszłam do pokoju i zobaczyłam uśmiechniętego Louisa.
- Zrobić ci śniadanie?- spytał troskliwie.
- Nie, dzisiaj już ma kto je robić.- usiadłam obok chłopaka.
- Kto mnie dziś zastępuje? Kogo przechytrzyłaś?- zachichotał.
- Ja? Nikogo... No dobra, Nialla, ale nie wiem czy da radę zrobić gofry w kształcie głowy myszki Micki z bitą śmietaną, truskawkami i polane sosem czekoladowym.- uśmiechnęłam się.
- Jaka z ciebie niedobra kobieta. Nasz Horanek nie jest dobrym kucharzem, więc jak się otrujesz nie miej do mnie pretensji.- ostrzegł.
- Czyli ty chcesz mi zrobić TO wymyślne śniadanie?- zdziwiłam się.
- Czego się nie robi z miłości? Jedni się zabijają, a drudzy robią swojej ukochanej śniadania.- wzruszył ramionami.
- Wariat.- ''potargałam'' mu włosy i dałam całusa w policzek.
- A to co? Zaliczka za to śniadanie?- poruszył znacząco brwiami.
- A ubiegła noc, to nie była cała stawka?- usiadłam na jego kolanach okrakiem.
- Nie. Dopiero kolejna będzie..- pocałował mnie w szyję, a ja odchyliłam głowę do tyłu. Nagle ktoś odchrząknął. Zdezorientowana oderwałam się od Louisa i zobaczyłam roześmianego Liama.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale Niall zaraz zdemoluje kuchnie, bo robi śniadanie dla naszej ciężarnej.- wytłumaczył.
- Oj..- wydukałam uśmiechając się.
- Niestety to nie jest tylko 'oj'.- podrapał się w tył głowy.
- Trudno, dopiero jak będzie się paliło, albo będą się działy inne gorsze rzeczy to nas zawołajcie.- odpowiedział Louis i trzymając mnie za uda podszedł do drzwi i je zamknął tuż przed nosem Payne'a.
- A co to miało być?- spytałam.
- Najpierw przyjmę całą zapłatę, potem zrobię śniadanie.- odpowiedział i zaczął mnie namiętnie całować.
- Wiesz, ja mam jak najwięcej odpoczywać.- położyłam rękę na tors chłopaka i delikatnie go od siebie odsunęłam.
- I się relaksować. A teraz na pewno dam ci się zrelaksować..- uśmiechnął się zadziornie i wkładając rękę pod moją bluzkę szybkim ruchem odpiął mój koronkowy stanik..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
UDAŁO SIĘ!
Napisałam coś :D
Rozdział jak dla mnie beznadziejny. -,-
Jak Wam mija '' długi weekend'' ?
Mi nawet, nawet :D Od soboty cały czas się opalam xd
Kilka razy byłam na wodą i cała się spiekłam :<
Ale Żyję :D I przynajmniej jestem opalona ;D
+Rozdziały nie mam pojęcia kiedy będą się pojawiały, bo jak taka piękna pogoda, to aż żal siedzieć przy komputerze, ale na pewno znajdę i wenę i czas :D
++Rozdział kolejny, gdy pojawi się 7 komentarzy. { Zapewne jakoś w sobotę - niedzielę }
+++ Tytuł rozdziału, to kawałek tekstu mojej kochanej piosenki Dj Antoine - Ma chérie <3
Pozdrawiam i do następnego!
Ola. xo xo
świetny♥
OdpowiedzUsuńa piosenke tez kocham;D
Nie jest aż tak zły ten rozdział, ale wolę jak bywają jakieś sprzeczki lub interesujące zdarzenia. Ale ogólnie fajnie. Długi weekend spędzam podobnie do cb - opalając się. Więc czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :***
OdpowiedzUsuńRozdział jest fantastyczny ;))
OdpowiedzUsuńJuż czekam na kolejny,mam nadzieję,ze ukaże się jak najszybciej :)
A co do weekendu to ja spędzam go bardzo aktywnie...Nawet zdążyłam już się opalić,a przy tym spalić ^^
Mam nadzieję,że wena Cię przez tę wspaniałą pogodę nie opuści i za niedługo będziemy mogli przeczytać dalszą część ;p
Życzę udanej reszty weekendu ;**
Powiem Ci, że naprawdę świetnie piszesz :) Rozdział cudo ♥ . Weekend mija , wczoraj byłam w Dolinie Chochołowskiej . Opaliłam się i przy okazji spaliłam coś nie coś . :D . Uwielbiam tą piosenkę . ;d
OdpowiedzUsuńUdanego weekendu ;* i czekam na new rozdział ;d
Pozdrawiam ;d
Rozumiem cię w pełni, bo mi się też nie chce pisać gdy jest tak ciepło xD.
OdpowiedzUsuńWedług mnie rozdział jest świetny i co ty się cały czas ich tak czepiasz jest super szczerze już myślałam że Rose poroni, a tu mnie nie powiem zaskoczyłaś czekam na następny i życzę weny :)
Zapraszam też do mnie na nowy rozdział http://party-hard-1d.blogspot.com/
Oluuu <3 jestem pod wrażeniem. jestem pewna, że w najbliższym czasie zostaniesz poetką. wzruszyły mnie ten fragment : "Miłość istniała,istnieje.. Ale to jest zła miłość, która każe nam poświęcać każdą chwilę na myśl o kimś, każdy oddech na wspomnienie jego zapachu, tylko po to, żeby za chwilę nam to odebrać i zostawić, samotnych i pogrążonych w rozpaczy. Jest okrutna.."
OdpowiedzUsuńNo wreszcie! Fajnie, że dodałaś koleny rozdział. Strasznie ciekawość mnie "zżerała" co bd w kolejnym rozdziale. Czekam na jak najszybszy kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuń