- CO?!!- krzyknął
- No będziesz ojcem..- westchnęłam.
- Spotkajmy się. Za 20 minut w parku koło naszego domu? Przy fontannie?- zaproponował.
- Dobrze, będę na pewno.- powiedziałam i rozłączyłam się.
Nie miałam sił, żeby tłuc się przez pół Londynu autobusami, więc zamówiłam taksówkę. Na miejscu spotkania byłam 10 minut przed czasem. Siedziałam i myślałam co mam mu powiedzieć. To wszystko mnie przerosło. Najbardziej nurtowało mnie jedno pytanie : czy on chce tego dziecka? Tak rozmyślając czekałam na Louisa. Po kilku minutach zobaczyłam go. Szedł zamyślony, głowę miał spuszczoną w dół. Gdy tylko mnie dostrzegł na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech. Chłopak miał cienie pod oczami, widać było, że schudł kilka kilo. To nie był ten sam radosny i roześmiany Lou. To było jego przeciwieństwo.
- Cześć.- powiedział siadając obok mnie.
- Mam do ciebie tylko jedno pytanie - chcesz to dziecko czy nie? Jak nie, to pójdę do lekarza, żeby je usunął.- mruknęłam niewzruszona, chociaż rozdzierało mnie od środka.
- Usunąć? Rose, Rose, Rose.. Jesteś jakaś niepoważna. Chcę, żebyś urodziła to dziecko i wychowała je razem ze mną.- wbił wzrok w niebo.
- A ty.. Nie masz kogoś przypadkiem? Chcę, żebyś był szczęśliwy..- popatrzyłam na niego.
- Nie mam. Odkąd się wyprowadziłaś siedzę w pokoju, praktycznie nic nie jem. Powoli staję się wrakiem człowieka..- odgarnął mi z czoła kosmyk włosów.
- A czy ty..- zaczęłam, ale mi przerwał.
- Tak, jak wariat.- odpowiedział na niezadane przeze mnie pytanie i musnął delikatnie moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i stał się on zachłanny. Brakowało mi jego. Jego dotyku, zapachu..
Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie uśmiechnięci patrzyliśmy sobie w oczy.
- Wrócisz?- spytał.
- Oni mnie nie chcą znać. Myślą, że zadaję się z wami dla sławy, a tak na prawdę moi rodzice żyją. A to kłamstwo. Chris widział siostrę mojej matki. - na mojej twarzy zagościł grymas.
- Ja ci wierzę, a to chyba najważniejsze, prawda?- oparł swoje czoło na moim.
- Prawda.- uśmiechnęłam się promiennie.
- Chodź, pojedziemy do ciebie. Spakujesz się i pojedziemy do domu. Wytłumaczysz wszystko chłopakom i już będzie dobrze.- pociągnął mnie za rękę i przytuleni ruszyliśmy do mojego mieszkania.
Siedząc w samochodzie Lou zastanawiałam się czemu tak szybko mi wybaczył, czemu nie był zły. To pytanie tak mnie nurtowało, że w końcu spytałam o to chłopaka. Przez chwilę jechaliśmy w ciszy, odpowiedział mi dopiero po chwili.
- Bo widzisz, jeśli naprawdę kogoś kochasz, to nie zrezygnujesz z niego nigdy. Choćby nie wiem co zrobił, gdzie był i z kim był. Czekasz i zastanawiasz się co teraz robi, patrzysz się całymi dniami na telefon, oczekując że zadzwoni. Jeśli kogoś kochasz to o niego walczysz. Bezwarunkowo. O niego, o jego szczęście, o to żeby cieszył się każdym dniem, każdą chwilą. I nie poddajesz się - wiesz, że nie możesz się poddać, bo TA osoba jest wszystkim co masz na tym świecie, co cię tu trzyma. Jest czymś więcej niż tlen, jest sensem każdego twojego dnia, każdych twoich wzlotów i upadków. A gdy upadasz, podnosisz się tylko i wyłącznie dla niej. Tak, to właśnie jest miłość .- powiedział.
- Wow.. To było.. Po prostu piękne..- westchnęłam, a moje oczy zaszkliły się ze wzruszenia.
- Piękne i prawdziwe. Nie płacz kochanie.- pogładził mnie dłonią po policzku.
- Dlatego pamiętaj - jeśli nie będziesz ze mną szczęśliwy po prostu mi powiedz. Nie chcę, żebyś męczył się w związku ze mną.- popatrzyłam się przez okno.
- Skarbie, nie zrozumiałaś moich słów. To TY jesteś mi potrzebna do szczęścia, jesteś dla mnie czymś więcej niż tlen. To TY mnie trzymasz tutaj, na tym świecie. To dla CIEBIE za każdym razem, gdy doprowadzam się do stanu '' wrak człowieka'' ogarniam się i podnoszę po tym .. upadku. Jesteś sensem mojego życia.. Po prostu moją miłością. - zgasił silnik i pocałował mnie w usta z niewyobrażalnym uczuciem.
- Dziękuję.- szepnęłam.
- Za co? - zdziwił się.
- Za miłość.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- To ja dziękuję, że pokochałaś takiego człowieka jak ja.- pocałował mnie w czoło.
- No to jak na razie koniec tych romantycznych chwil.. Czas im wszystko powiedzieć.. Boję się ich reakcji na to wszystko..- powiedziałam wysiadając z samochodu.
- Będę przy tobie, nie masz się czego bać.- wziął mnie za rękę i otworzył drzwi do domu.
Niepewnym, krokiem weszłam do przedpokoju. Powiesiłam bluzę na wieszaku i przegryzłam dolną wargę. Louis objął mnie i ruszyliśmy do salonu gdzie siedzieli wszyscy. Panowała cisza - jak nigdy. Nie zauważyli, że przyszłam.
- Lou, byłeś w sklepie?- spytał Niall, tak jak reszta, zapatrzony w ekran telewizora.
- Nie, odwróćcie się, bo ktoś chce wam coś wytłumaczyć i powiedzieć.- odpowiedział i nagle wszyscy swój wzrok skierowali na mnie.
- Co ona tu..- zaczął Zayn, ale Louis mu przerwał.
- Cicho. Rose, mów.- szepnął mi do ucha.
- Nie wiem dlaczego uwierzyliście Chrisowi w te wyssane z palca bajeczki. Ludzie! On widział moją ciotkę, siostrę bliźniaczkę mojej mamy. Wy mi nawet nie daliście nic wytłumaczyć. Dziękuję bardzo za tak głęboką wiarę w moje słowa.. Myślałam, że nasza przyjaźń jest taka, że sobie ufamy, w wy po prostu uwierzyliście w słowa mojego byłego, dopowiedzieliście sobie, że przyjaźnię się z wami dla kasy i zostawiliście mnie samą! W momencie, gdy grunt mi się sypał pod nogami..- mówiłam chodząc po pokoju i gestykulując rękoma.- Wytłumaczcie mi to : jak można wierzyć obcej osobie, a swojej przyjaciółce nie?
Nikt nie odpowiedział. Usiadłam na fotelu i schowałam twarz w dłoniach.
- Za kogo mnie do cholery uważacie?.. -załkałam.
Jeszcze przed chwilą byłam wściekła, a w ciągu kilku minut wybuchnęłam płaczem. Nie ma co, ciąża wywołuje burzę hormonów.- pomyślałam.
- Mamy wam jeszcze jedną rzecz do powiedzenia.- westchnął mój chłopak, który kucnął przy mnie i przytulił.
- Jaki?- zapytał słabym głosem Harry.
- Rose jest w ciąży. Będziemy mieć dziecko. Zostanę ojcem, a wy wujkami.- pocałował mnie w policzek.
Spojrzałam na chłopaków. Siedzieli zdziwieni i patrzyli na siebie.
- Trzeba to oblać.- wyszczerzył się Niall.
- Jeden tylko normalnie zareagował.- zachichotał Lou.
- Po prostu jesteśmy zszokowani. Chcieliśmy cię też przeprosić za nasze zachowanie Rose.. Wybaczysz?- zapytał Liam.
- Nie umiem się na was długo gniewać, więc tak.- puściłam mu oczko.
- To robimy imprezę?- spytał roześmiany Hazza.
- Jak chcecie to róbcie, ja jestem zmęczona całym dniem i idę się kąpać.- wstałam z kanapy i ruszyłam do pokoju.
- Przynieść ci walizkę?- dogonił mnie Lou.
- Nie, jeśli pozwolisz pożyczę sobie twoją koszulkę.- odpowiedziałam.
Kilka chwil potem siedziałam skraju wanny, owinięta ręcznikiem i czekałam, aż naleje się woda. Gdy wanna była zapełniona zmoczyłam rękę, aby sprawdzić jak ciepła jest woda. I wtedy się wściekłam..
- LOUIS!!-krzyknęłam na cały dom. Usłyszałam, że chłopak biegnie i chwilę potem był w łazience.
- Tak? Coś się stało? Źle się czujesz?- mówił wystraszony.
- Stało! Woda jest ciepła!- odpowiedziałam tupiąc nogą.
- A jaka ma być?- był zdezorientowany.
- Gorąca? Co najmniej wrzątek?- prychnęłam.
- Rose, Rose.- pokręcił głową śmiejący się Tomlinson.
Próbowałam go uderzyć, jednak jak tylko moje ręce znalazły się w powietrzu po prostu.. wpadłam do wanny. Lou przestraszył się widząc na mojej twarzy grymas bólu.
- Nic ci nie jest? Jak dziecko?- wyciągnął mnie z wody.
- Po za tym, że tyłek mnie boli, to chyba dobrze. A dziecko? Nie wiem, nie jestem ginekologiem.- westchnęłam.
- To może wezwę lekarza?- troskliwie na mnie spojrzał.
- Jest środek nocy, żaden lekarz nie przyjedzie o tej godzinie. Pójdziemy jutro do ginekologa, bo zapisałam się na badania.- odpowiedziałam.
- No dobrze...- pocałował mnie w czoło i wyszedł z pomieszczenia, a ja zmęczona zrezygnowałam z kąpieli. Szybko się przebrałam i poszłam do pokoju, gdzie czekał na mnie Louis. Wtuliłam się w jego tors i zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam dla Was pewną informację - nie będę dodawała rozdziałów przez najbliższy.. tydzień. Wiem - będzie długi weekend, ale będę miała gości, którzy przyjeżdżają już jutro i nie sądzę, żebym cokolwiek miała czas napisać. Ten rozdział miałam dodać, gdy pojawi się 7 kom, jednak wolałam dzisiaj.
Nie daję teraz żadnych ograniczeń jeśli chodzi o komentarze, jednak byłabym szczęśliwa,gdyby było ich ok. 8 ;]
Głosujcie w ankiecie i wybierajcie jakie chcecie zakończenie.
Pozdrawiam, całuję.
Do następnego, Ola. xo xo
Już zakończenie.? A tak fajnie się czyta... Mam nadzieję, że ta ankieta to na przyszłość .? Fajnie, że się wszyscy pogodzili. Czekam na jak najszybszy rozdział ;**
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział;p
OdpowiedzUsuńMogłabyś normalnie książke z tego napisać;p
Mam nadzieje że kolejny będzie jak najszybciej=]
No nie wiem co powiedzieć GENIALNY rozdział. Tylko jeden problem mam czeku tak długo karzesz czekać no ...
OdpowiedzUsuńTe wyznanie Lou mnie tak poruszyło no ... ah masz talent dziewczyno pisz szybko jak tylko masz czas xD
Zapraszam do mnie http://party-hard-1d.blogspot.com/
ohh, dobrze, że się pogodzili ;D
OdpowiedzUsuńOlciaa, ja chcę żebyś dodawała rozdział codziennie ;**
kocham to opowiadanie < 33
Super rozdział..;p Gratuluje ;) Ceiszę się że się pogodzili.. ;p
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam i do nastepnego..
PS. Zapraszam na bloga mojej koleżnaki,nie jest on co prawda o 1D, ale o grupie przyjaciół... Bardzo serdecznie go polecam ! http://friends-forever-14.blogspot.com/