Chłopcy popatrzyli na mnie zdziwieni. Tylko Louis znał całą historię o nim, a oni widzieli go pierwszy raz.
- Hej.- powiedziałam niepewnie.
- Proszę, to dla ciebie.- podał mi kwiaty i pocałował w policzek. Popatrzyłam na niego zszokowana.
- Przepraszam. Co tam u ciebie słychać?- pytał ignorując zdziwione spojrzenia chłopaków.
- Nic ciekawego..- odpowiedziałam.
- A co tam u twoich rodziców?- spytał wesoło.- Widziałem twoją mamę w kwiaciarni.
Czyli on nie wie, że oni nie żyją..- pomyślałam.
- Chris, bo..- zaczęłam, ale przerwał mi Harry.
- Dowiadujemy się tutaj bardzo ciekawych rzeczy. Nie będziemy wam już przeszkadzać. Najważniejsze usłyszeliśmy.- westchnął i zaczął się oddalać wraz z Zaynem, Niallem i Liamem.
- Zayn! Harry! Chłopaki no, do cholery jasnej!- krzyknęłam. Jednak oni nie zareagowali. Zrezygnowana pobiegłam za nimi i zdążyłam ich dogonić.
- Fajnie, że nie byłaś z nami szczera. Zależało ci tylko na naszej sławie!- powiedział Mulat.
- Dobrze wiesz, że to nieprawda. Wy nie wiecie wszystkiego, bo..- zaczęłam, ale mi przerwał.
- My cię tak broniliśmy, a jak się okazuje ty nas okłamywałaś..- powiedział Malik ze łzami w oczach.
- Nie kłamałam kuźwa!- po mojej twarzy zaczęły płynąć łzy.
- Mam nadzieję, że już nie będziesz tak kłamać i nie pojawisz się w naszym życiu..- wyszeptał i poszedł.
Zostawili mnie samą. Nie miałam już nikogo. Sądzili, że okłamałam ich, że powiedziałam iż moi rodzice zginęli, a tak naprawdę żyją. Pieprzony Chris! Wymyślił sobie, że widział moją matkę.- pomyślałam. A tak naprawdę, to widział pewnie moją ciotkę - siostrę bliźniaczkę mojej mamy. On ich nigdy nie rozróżniał. Załamana usiadłam na krawężniku, ukryłam twarz w dłoniach i płakałam. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Obróciłam się i zobaczyłam bruneta z niebieskimi oczami. Patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Coś się stało?- zapytał delikatnie się przy tym uśmiechając.
- Po za tym, że wszyscy których kochałam mnie opuścili, to dobrze.- mruknęłam i wybuchnęłam płaczem.
- Może chcesz porozmawiać?
- T...tt..to dłuuuga historia.- wyjąkałam.
- Coś się stało?- zapytał delikatnie się przy tym uśmiechając.
- Po za tym, że wszyscy których kochałam mnie opuścili, to dobrze.- mruknęłam i wybuchnęłam płaczem.
- Może chcesz porozmawiać?
- T...tt..to dłuuuga historia.- wyjąkałam.
- A ja mam czas. Chodź, może do tej kawiarni?- wskazał małą kawiarenkę, która znajdowała się po drugiej stronie ulicy.
- Dobrze. Jejku, nie przedstawiłam się nawet. Rose.- wyciągnęłam w jego kierunku rękę.
- Mike.- uścisnął moją dłoń i pomógł mi wstać.
- Dziękuję.- szepnęłam.
Po kilku minutach siedzieliśmy w kawiarni i czekaliśmy, aż kelnerka przyniesie nasze zamówienie. Tzn. ja czekałam na zamówienie, a Mike aż zacznę mówić. Ciężko było mi, to wszystko poskładać w całość. Tyle chwil, przeżyć, wydarzeń. Nie miałam pojęcia od czego zacząć. Najlepiej byłoby od początku. Westchnęłam i spojrzałam przez okno. Padał deszcz, a ludzie na ulicy i tak chodzili uśmiechnięci, zadowoleni. Nawet taka spieprzona pogoda im nie zepsuła humorów.
- Jeśli nie chcesz to nie mów.- powiedział Mike.
- Chcę, łatwiej porozmawiać z obcą osobą i wszystko z siebie wyrzucić, niż z kimś bliskim.- spojrzałam na niego.
Włosy miał ułożone idealnie. Jego oczy były jak magnes - przyciągały. Jak raz w nie spojrzałeś nie mogłeś oderwać od nich wzroku. Biła od nich taka troska, że każdy mógłby ją zauważyć. Można było wyczuć, że chłopak był miły i przyjazny. Widać było, że uprawia jakiś sport. Niewiele mu brakowało, aby wyglądać niczym Jared Leto.
Kelnerka przyniosła nam herbatę, upiłam łyk i byłam gotowa mówić. Zaczęłam oczywiście od chwili, gdy znalazłam list napisany przez ojca. Następnie opowiedziałam o początkach znajomości z chłopakami, o miłości mojej i Louisa, o wyjeździe do L.A., kłótni i o wydarzeniach sprzed godziny. Nic nie mówił, nie przerywał tylko słuchał mnie uważnie. Po skończonym przeze mnie monologu pokręcił tylko głową.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Wszystko jest strasznie pokręcone, ale można wywnioskować jedno : zależy ci na przyjaźni z tymi chłopakami, ogromnie kochasz tego Louisa, ale nie potrafisz wszystkich tych kłótni i nieporozumień wyjaśnić.- westchnął.
- Jest dokładnie tak jak mówisz. Jak mam im cokolwiek wytłumaczyć skoro oni nie chcą mnie znać? Pewnie jakbym przyszła do nich do domu to by mi nawet nie otworzyli.- poczułam, że moje oczy robią się szkliste, a w gardle mam ogromną gulę.
- Daj im trochę czasu. Niech, te wszystkie emocje opadną, a wtedy się z nimi skontaktujesz. Jeszcze wszystko się ułoży.- uśmiechnął się promiennie.
- Dziękuję. Za rozmowę, herbatę, pomoc.- uniosłam kąciki moich ust ku górze.
- Nie ma za co. Zawsze do usług.- puścił mi oczko.
- Do zobaczenia.- powiedziałam.
- Mam taką nadzieję. - mruknął prawie niesłyszalnie.
Wyszłam z kawiarni. Od razu poczułam zimny wiatr, który orzeźwiająco ''głaskał'' moje policzki. Mike wydawał się miłym człowiekiem. Gdyby nie spokojna rozmowa z nim pewnie bym się załamała, a tak miałam przynajmniej małą nadzieję, że jeszcze to wszystko może się zmienić - na lepsze. Byłam zmęczona, więc postanowiłam pójść do mieszkania. Nie miałam daleko, więc po chwili byłam już w ciepłym przedpokoju. Ściągnęłam kurtkę i buty i zadzwoniłam po pizzę. Od rana nic nie jadłam i mój żołądek domagał się jedzenia. Nie czekałam długo na ów posiłek, więc szybko się nasyciłam. Położyłam się wygodnie na łóżku, gdy nagle zrobiło mi się strasznie niedobrze. Zatkałam usta dłonią i biegiem udałam się do łazienki, gdzie zwymiotowałam.
- Pieprzona pizza.- przeklęłam pod nosem.
Przepłukałam usta wodą i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Cienie pod oczami, twarz cała blada, makijaż rozmazany. Prawdziwa katastrofa ekologiczna- pomyślałam i postanowiłam wziąć kąpiel. Jedyna rzecz, która wtedy sprawiała mi przyjemność.
- Co pani dolega?- spytał.
- Od kilku dni wymiotuję, czuję się okropnie.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- A ile to już trwa?
- Mniej-więcej 6 dni.- odpowiedziałam.
- No to grypę żołądkową i zatrucie możemy wykluczyć. A może jest pani w ciąży?- westchnął, a ja poczułam, że serce przestało mi bić.
- N-n..Nie.. Chyba..- wydusiłam.
- A robiła pani badania?- uśmiechnął się.
- Nie, a gdzie mogę zrobić je jak najszybciej?- zapytałam.
- Dam pani skierowanie. Pójdzie pani do laboratorium, które znajduje się na parterze, pobiorą pani krew i za około 3 godziny będziemy wiedzieć, czy zostanie pani mamą.- wytłumaczył mi i podał skierowanie.
- Dobrze.- wzięłam kartkę i zszokowana wyszłam z gabinetu.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłam być w ciąży. To musiało być kłamstwo. Zeszłam po schodach na parter. Minęło kilka minut i pobrano mi krew, a mnie czekały najgorsze 3 godziny w moim życiu. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Chciałam się komuś wygadać, jednak wszyscy mnie zostawili. To co chciałam wykrzyczeć przyjacielowi musiało zostać w moim sercu. Złamanym, posklejanym i znów złamanym sercu. Wszystko się waliło. Miałam być szczęśliwa z Louisem, który zaczął mnie okłamywać i zapewne znalazł sobie kogoś. Miałam cieszyć się... Stop! Jeśli Lou znalazł sobie kogoś, jest szczęśliwy, to nie mogę mu powiedzieć o dziecku!- pomyślałam. Jeżeli jestem w ciąży mam tylko jedno wyjście- usunąć ją. Albo doprowadzić się do takiego stanu, że umrę i ja i dziecko. Dziecko moje i Louisa. Dziecko, które miało być wyrazem naszej ogromnej miłości.
Przez 3 godziny nie robiłam nic - siedziałam i patrzyłam się w ścianę. Bo co miałam robić? Skakać z radości? Co najwyżej z mostu i pod pociąg.
Kątem oka zauważyłam, że do gabinetu lekarza weszła pielęgniarka, która po chwili zawołała mnie do ów pomieszczenia. Niepewnym krokiem weszłam do niego. Usiadłam na krześle i czekałam. Na co? Na wyrok, który miał zmienić moje życie raz na zawsze.
- Gratuluję, będzie pani mieć dziecko.- powiedział neutralnym głosem lekarz.- Przepiszę pani witaminy..
Nie chciałam więcej słuchać tego wszystkiego. Wybiegłam z gabinetu i szybkim krokiem szłam w bliżej nieznanym przeze mnie kierunku. Jednego byłam pewna - Lou musi wiedzieć. Nie była, to rozmowa na telefon, ale nie miałam innego wyjścia. Wyciągnęłam komórkę, wybrałam numer telefonu Tomlinsona. Czekałam aż odbierze. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci..
- Po co dzwonisz? Przecież wiesz..- zaczął, ale mu przerwałam.
- Chris widział siostrę bliźniaczkę mojej mamy. Moi rodzice nie żyją. Jestem tego pewna w 100%. Nie wiem co we mnie wstąpiło, że się wyprowadziłam. Przepraszam za to. Musisz wiedzieć jedno - kocham cię jak cholera i jestem w ciąży. Z tobą. Będziesz ojcem.- powiedziałam jednym tchem, żeby tylko się nie rozłączył...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i mamy 18 ;P
Jak dla mnie szału nie ma, staniki nie latają. ;d
Mógł być dłuższy- wiem, ale chciałam dodać jak najszybciej.
Przeraża mnie fakt, że za rok piszę testy ;d
Jak przeglądam tegoroczne, to jestem po prostu wstrząśnięta.. :d
Następny rozdział jak będzie 7 komentarzy.
Jeśli macie jakieś pytania zadawajcie je tutaj : http://ask.fm/smerfetkaxdd
Nie daję żadnej zapowiedzi, bo nie mam pojęcia co napiszę w 19, gdyż co chwilę zmieniam treść;d
Polecam książkę Krystyny Siesickiej - ,, Jezioro Osobliwości '' :*
Pozdrawiam, do następnego.
Ola. xo xo
P.S. Głosujcie w ankiecie ;>
- Dobrze. Jejku, nie przedstawiłam się nawet. Rose.- wyciągnęłam w jego kierunku rękę.
- Mike.- uścisnął moją dłoń i pomógł mi wstać.
- Dziękuję.- szepnęłam.
Po kilku minutach siedzieliśmy w kawiarni i czekaliśmy, aż kelnerka przyniesie nasze zamówienie. Tzn. ja czekałam na zamówienie, a Mike aż zacznę mówić. Ciężko było mi, to wszystko poskładać w całość. Tyle chwil, przeżyć, wydarzeń. Nie miałam pojęcia od czego zacząć. Najlepiej byłoby od początku. Westchnęłam i spojrzałam przez okno. Padał deszcz, a ludzie na ulicy i tak chodzili uśmiechnięci, zadowoleni. Nawet taka spieprzona pogoda im nie zepsuła humorów.
- Jeśli nie chcesz to nie mów.- powiedział Mike.
- Chcę, łatwiej porozmawiać z obcą osobą i wszystko z siebie wyrzucić, niż z kimś bliskim.- spojrzałam na niego.
Włosy miał ułożone idealnie. Jego oczy były jak magnes - przyciągały. Jak raz w nie spojrzałeś nie mogłeś oderwać od nich wzroku. Biła od nich taka troska, że każdy mógłby ją zauważyć. Można było wyczuć, że chłopak był miły i przyjazny. Widać było, że uprawia jakiś sport. Niewiele mu brakowało, aby wyglądać niczym Jared Leto.
Kelnerka przyniosła nam herbatę, upiłam łyk i byłam gotowa mówić. Zaczęłam oczywiście od chwili, gdy znalazłam list napisany przez ojca. Następnie opowiedziałam o początkach znajomości z chłopakami, o miłości mojej i Louisa, o wyjeździe do L.A., kłótni i o wydarzeniach sprzed godziny. Nic nie mówił, nie przerywał tylko słuchał mnie uważnie. Po skończonym przeze mnie monologu pokręcił tylko głową.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Wszystko jest strasznie pokręcone, ale można wywnioskować jedno : zależy ci na przyjaźni z tymi chłopakami, ogromnie kochasz tego Louisa, ale nie potrafisz wszystkich tych kłótni i nieporozumień wyjaśnić.- westchnął.
- Jest dokładnie tak jak mówisz. Jak mam im cokolwiek wytłumaczyć skoro oni nie chcą mnie znać? Pewnie jakbym przyszła do nich do domu to by mi nawet nie otworzyli.- poczułam, że moje oczy robią się szkliste, a w gardle mam ogromną gulę.
- Daj im trochę czasu. Niech, te wszystkie emocje opadną, a wtedy się z nimi skontaktujesz. Jeszcze wszystko się ułoży.- uśmiechnął się promiennie.
- Dziękuję. Za rozmowę, herbatę, pomoc.- uniosłam kąciki moich ust ku górze.
- Nie ma za co. Zawsze do usług.- puścił mi oczko.
- Do zobaczenia.- powiedziałam.
- Mam taką nadzieję. - mruknął prawie niesłyszalnie.
Wyszłam z kawiarni. Od razu poczułam zimny wiatr, który orzeźwiająco ''głaskał'' moje policzki. Mike wydawał się miłym człowiekiem. Gdyby nie spokojna rozmowa z nim pewnie bym się załamała, a tak miałam przynajmniej małą nadzieję, że jeszcze to wszystko może się zmienić - na lepsze. Byłam zmęczona, więc postanowiłam pójść do mieszkania. Nie miałam daleko, więc po chwili byłam już w ciepłym przedpokoju. Ściągnęłam kurtkę i buty i zadzwoniłam po pizzę. Od rana nic nie jadłam i mój żołądek domagał się jedzenia. Nie czekałam długo na ów posiłek, więc szybko się nasyciłam. Położyłam się wygodnie na łóżku, gdy nagle zrobiło mi się strasznie niedobrze. Zatkałam usta dłonią i biegiem udałam się do łazienki, gdzie zwymiotowałam.
- Pieprzona pizza.- przeklęłam pod nosem.
Przepłukałam usta wodą i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Cienie pod oczami, twarz cała blada, makijaż rozmazany. Prawdziwa katastrofa ekologiczna- pomyślałam i postanowiłam wziąć kąpiel. Jedyna rzecz, która wtedy sprawiała mi przyjemność.
* * * Kilka dni później * * *
Od kilku dni wymiotowałam, więc postanowiłam pójść do lekarza. Jedyne co mi przychodziło do głowy to myśl, że mam grypę żołądkową. Jednak ów choroba trwa bodajże 3-4 dni, a moje objawy trwały jakieś 5-6. Czekałam w kolejce i zastanawiałam się nad wszystkim. Nie kontaktowałam się z One Direction. Muszą mieć czas, to ja im dam ten czas.- myślałam. Moje rozmyślania przerwał głos lekarza. Wreszcie weszłam do gabinetu. Uśmiechnęłam się blado i usiadłam naprzeciwko mężczyzny. Miał on 40-45 lat, na nosie okulary.- Co pani dolega?- spytał.
- Od kilku dni wymiotuję, czuję się okropnie.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- A ile to już trwa?
- Mniej-więcej 6 dni.- odpowiedziałam.
- No to grypę żołądkową i zatrucie możemy wykluczyć. A może jest pani w ciąży?- westchnął, a ja poczułam, że serce przestało mi bić.
- N-n..Nie.. Chyba..- wydusiłam.
- A robiła pani badania?- uśmiechnął się.
- Nie, a gdzie mogę zrobić je jak najszybciej?- zapytałam.
- Dam pani skierowanie. Pójdzie pani do laboratorium, które znajduje się na parterze, pobiorą pani krew i za około 3 godziny będziemy wiedzieć, czy zostanie pani mamą.- wytłumaczył mi i podał skierowanie.
- Dobrze.- wzięłam kartkę i zszokowana wyszłam z gabinetu.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłam być w ciąży. To musiało być kłamstwo. Zeszłam po schodach na parter. Minęło kilka minut i pobrano mi krew, a mnie czekały najgorsze 3 godziny w moim życiu. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Chciałam się komuś wygadać, jednak wszyscy mnie zostawili. To co chciałam wykrzyczeć przyjacielowi musiało zostać w moim sercu. Złamanym, posklejanym i znów złamanym sercu. Wszystko się waliło. Miałam być szczęśliwa z Louisem, który zaczął mnie okłamywać i zapewne znalazł sobie kogoś. Miałam cieszyć się... Stop! Jeśli Lou znalazł sobie kogoś, jest szczęśliwy, to nie mogę mu powiedzieć o dziecku!- pomyślałam. Jeżeli jestem w ciąży mam tylko jedno wyjście- usunąć ją. Albo doprowadzić się do takiego stanu, że umrę i ja i dziecko. Dziecko moje i Louisa. Dziecko, które miało być wyrazem naszej ogromnej miłości.
Przez 3 godziny nie robiłam nic - siedziałam i patrzyłam się w ścianę. Bo co miałam robić? Skakać z radości? Co najwyżej z mostu i pod pociąg.
Kątem oka zauważyłam, że do gabinetu lekarza weszła pielęgniarka, która po chwili zawołała mnie do ów pomieszczenia. Niepewnym krokiem weszłam do niego. Usiadłam na krześle i czekałam. Na co? Na wyrok, który miał zmienić moje życie raz na zawsze.
- Gratuluję, będzie pani mieć dziecko.- powiedział neutralnym głosem lekarz.- Przepiszę pani witaminy..
Nie chciałam więcej słuchać tego wszystkiego. Wybiegłam z gabinetu i szybkim krokiem szłam w bliżej nieznanym przeze mnie kierunku. Jednego byłam pewna - Lou musi wiedzieć. Nie była, to rozmowa na telefon, ale nie miałam innego wyjścia. Wyciągnęłam komórkę, wybrałam numer telefonu Tomlinsona. Czekałam aż odbierze. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci..
- Po co dzwonisz? Przecież wiesz..- zaczął, ale mu przerwałam.
- Chris widział siostrę bliźniaczkę mojej mamy. Moi rodzice nie żyją. Jestem tego pewna w 100%. Nie wiem co we mnie wstąpiło, że się wyprowadziłam. Przepraszam za to. Musisz wiedzieć jedno - kocham cię jak cholera i jestem w ciąży. Z tobą. Będziesz ojcem.- powiedziałam jednym tchem, żeby tylko się nie rozłączył...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i mamy 18 ;P
Jak dla mnie szału nie ma, staniki nie latają. ;d
Mógł być dłuższy- wiem, ale chciałam dodać jak najszybciej.
Przeraża mnie fakt, że za rok piszę testy ;d
Jak przeglądam tegoroczne, to jestem po prostu wstrząśnięta.. :d
Następny rozdział jak będzie 7 komentarzy.
Jeśli macie jakieś pytania zadawajcie je tutaj : http://ask.fm/smerfetkaxdd
Nie daję żadnej zapowiedzi, bo nie mam pojęcia co napiszę w 19, gdyż co chwilę zmieniam treść;d
Polecam książkę Krystyny Siesickiej - ,, Jezioro Osobliwości '' :*
Pozdrawiam, do następnego.
Ola. xo xo
P.S. Głosujcie w ankiecie ;>
Jezu...Dziewczyno Ty na prawdę masz talent do tego co robisz. Masz w sobie ogromny potencjał,a przede wszystkim jak coś napiszesz jest to wspaniałe,a w tym zawarty jest przekaz do ludzi.
OdpowiedzUsuńOsobiście mam nadzieję,że Rose i Louis zamieszkają razem i wspólnie wychowają to dziecko ;))
Co ty gadasz ja ci stanik rzucam a nawet majtki xD. Miałam pewne zaległości w twoich rozdziałach które dopiero nadrobiłam i nie mogę jak mogłaś skończyć teraz no !
OdpowiedzUsuńJa chce następny !!! I pisz szybko nalegam :P
Zapraszam też do mnie http://party-hard-1d.blogspot.com/
Ale się porobiło,... no jestem ciekawa reakcji Louisa na ta wieść. Czekam na kolejny i oby pojawił się jak najszybciej ;*
OdpowiedzUsuńRównież zastanawiam się co zrobi Louis...
OdpowiedzUsuńCzy wysłucha Rose i da jej kolejną szansę...
Czy też nie będzie chciał jej znać...
Rozdział jest wspaniały,chociaż trochę za krótki :)
OdpowiedzUsuńFajnie by było,gdyby Rose i Lou się pogodzili i razem wychowali to dziecko ;)
A co do testów,które za rok będziesz pisać,uważam że z pewnością sobie poradzisz :>
krótki, ale treściwy ;D
OdpowiedzUsuńwątek o tej niespodziewanej ciąży głównej bohaterki jest zaskakujący i bardzo fajnie współgra zresztą. Oluu, wiesz, że Cię kocham ? ;**