- Kim jest ta mała? Który z was ją zechciał? - śmiała się.
- Lou.. Louis .. Kto to jest? - wydusiłam zszokowana widząc jak dziewczyna całuje mojego chłopaka w policzek.
- No bo to jest.. - zaczął.
- Jestem jego dziewczyną, dziecinko. Wyjechałam na kilka tygodni i wróciłam do mojego cudownego chłopaka. - uśmiechnęła się złośliwie.
- Dziewczyna?! Czemu nic mi nie powiedziałeś o niej?! Czemu mnie okłamywałeś?!- zaczęłam krzyczeć.
- Rose, spokojnie. Ja ci to wytłumaczę. Chodź. - pociągnął mnie za rękę do salonu.
- Słucham.. - mówiłam z łzami w oczach.
- Fakt, Agatha była moją dziewczyną, ale wyjechała, zostawiła mnie i tyle. Z chłopakami się zaprzyjaźniła, więc pewnie postanowiła nas odwiedzić. Ot cała historia. - przegryzł dolną wargę.
- Bardzo ją kochałeś? Mów prawdę. - zapytałam.
- Cholernie.. ale..
- Dziękuję, tyle mi wystarczy. Skoro ją tak bardzo kochałeś to pewnie nadal coś w głębi serca do niej czujesz. Widziałam ten twój wzrok, gdy tylko ją zobaczyłeś. W oczach iskierki, na twarzy uśmiech.. - głos mi się załamał.
- Ucieszyłem się, bo dawno jej nie widziałem, zrozum! Gdybyś ty spotkała swojego byłego chłopaka, z którym byłaś dość długo związana chciałabyś z nim porozmawiać, powspominać. - zdenerwował się.
- Dobra, proszę bardzo! Wspominajcie!- powiedziałam i pobiegłam do pokoju, w którym dotychczas mieszkałam. Znalazłam jakąś sukienkę, szpilki i poszłam się przebrać, pomalować oraz uczesać. Gdy tylko wykonałam te czynności wyszłam z łazienki, a moim oczom ukazał się Louis, który najwidoczniej na mnie czekał.
- Gdzie idziesz? - szepnął.
- Powspominać stare czasy z moim byłym chłopakiem. - warknęłam.
- Mów prawdę. Nie odgrywaj się na mnie. Jak nie chcesz siedzieć z nimi w ogrodzie, to możemy tu być. - mówił z nadzieją, iż się zgodzę.
- Przykro mi. Ten wieczór i całą noc mam zaplanowaną. - odpowiedziałam.
- Nie wygłupiaj się, Rose.. - próbował mnie zatrzymać.
- Muszę odreagować do cholery! - krzyknęłam i szybkim krokiem wyszłam z pokoju.
Ku mojemu zdziwieniu wszyscy siedzieli w ciszy w salonie. Nie było z nimi Agathy.
- Gdzie idziesz? - zapytał Harry.
- Gdzieś gdzie was nie będzie.- burknęłam.
- Ale co się stało? Możesz mi wszystko powiedzieć.- powiedział mój brat.
- Nie zrozumiesz... Zresztą pytaj mojego.. Chociaż nie. Nie wiem czy mojego chłopaka. Cześć. - rzuciłam i wyszłam z domu.
Czułam na sobie zszokowane spojrzenia chłopaków, jednak nic mnie to nie obchodziło. Szłam się dobrze bawić, a nie martwić co oni sobie o mnie pomyśleli. Nie miałam pomysłu jak spędzić ten czas, więc postanowiłam zadzwonić do kogoś na kim zawsze mogłam polegać w sprawie udanej zabawy - mojej przyjaciółki. Wyciągnęłam z torebki telefon i zaczęłam wystukiwać odpowiedni numer. Długo nie czekałam, żeby dziewczyna odebrała.
- Halo?
- Cześć Jennifer, tu Rose. Wiem, trochę dawno się nie odzywałam, ale cóż. Brak czasu, zresztą pewnie rozumiesz.- zaśmiałam się.
- Nawet bardzo dobrze, co tam u ciebie słychać? - zapytała.
- Jakoś leci, może byśmy się spotkały? Cały wieczór mam wolny, zabalowałybyśmy trochę, pogadały?
- Z chęcią. możemy się spotkać nawet za 20 minut, bo jestem prawie gotowa. Już prędzej planowałam gdzieś wyjść.- mówiła.
- OK. To tam gdzie zawsze balujemy? - uśmiechnęłam się.
- Tak, to do zobaczenia.
Rozłączyłam się i zaczęłam iść w stronę dobrze znanego mi klubu. Co piątek tam imprezowałyśmy. Zespół One Direction poznał mnie jako miłą, grzeczną i poukładaną dziewczynę, ale nie zawsze taka byłam. Odkąd skończyłam 17 lat rodzice mieli ze mną problemy. Trochę piłam, chodziłam do klubów, na różne imprezy. Jednak zmieniłam się, ale tego wieczoru postanowiłam, że zabawię się tak jak dawniej - czyli ostro..
Wybiła 21, gdy doszłam do klubu. Było dość sporo ludzi, jednak nie przeszkodziło mi to w odnalezieniu przyjaciółki. Przy barze siedziała znana przeze mnie szatynka, w krótkiej fioletowej sukience pijąca drinka. Czyli zaczynamy spokojnie - pomyślałam i podeszłam do niej.
- Cześć kochana. - uśmiechnęłam się.
- O jesteś ! - przytuliła mnie na powitanie.
- Widzę, że zaczynamy kulturalnie.- zaśmiałam się pokazując na drinka.
- Dokładnie, tak jak kiedyś.
Na początku rozmowa się nie kleiła. Dopiero, gdy byłyśmy już nieco wstawione zaczęłyśmy się wyżalać.
- Nie uwierzysz co mi się przytrafiło. Mam zajebistego chłopaka i znajomych, siedzimy dzisiaj, kulturalnie rozmawiamy,a tu nagle jakaś popieprzona laska przychodzi, mówi, że Louis jest jej chłopakiem. On oczywiście wszystkiemu zaprzecza, opowiada mi całą historię, jak ją kochał, ze wyjechała, itd. Mówi, że chce z nią tylko powspominać! Rozumiesz? Powspominać ! - mówiłam.
- Co za cham! Trzeba ci kochanie humor poprawić. - uśmiechnęła się cwaniacko.
- Na razie chodźmy potańczyć. - zaśmiałam się.
Wyciągnęłam rękę do przyjaciółki i chwilę potem szalałyśmy na parkiecie. Jakiś trzech chłopaków dołączyło do nas. Jeden z nich czule całował Jennifer po szyi, a pozostała dwójka starała się zdobyć moje zainteresowanie. Zaczęła lecieć wolna piosenka i Matt ( tak miał na imię jeden z chłopaków ) poprosił mnie do tańca. Byłam już nieźle wstawiona, więc nie wiedząc co się dzieje nie odmówiłam. Położyłam swoje ręce na ramionach chłopaka, a on swoje ułożył na moich biodrach. Kątem oka zauważyłam, że moja przyjaciółka zniknęła, ale zbytnio się tym nie przejmowałam. Poczułam, że dłonie chłopaka wędrują na moje pośladki, a on sam popycha mnie do tyłu. Chwilę potem stałam przyparta do ściany nie mogąc przestać się śmiać. Matt szeptał mi coś do ucha, jednak przez głośną muzykę nic nie usłyszałam. Brunet delikatnie pocałował mnie w policzek. Nie zareagowałam ; w końcu mógł być to przyjacielski pocałunek - pomyślałam. Jednak na jednym nie poprzestał. Zaczął namiętnie całować moją szyję, a jedna jego ręka powędrowała pod moją krótką sukienkę. Próbowałam stawić mu opór, jednak on był silniejszy ode mnie. Chciałam krzyczeć, ale wiedziałam, że przy tak głośnej muzyce nikt mnie nie usłyszy. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy, a chłopak nie przestawał. Coraz bardziej zaczął się do mnie dobierać. Kątem oka zobaczyłam Jennifer, jednak nie samą - był z nią Lou. Mój kochany Lou. Spróbowałam krzyknąć, żeby mnie zauważyli jednak nie było to potrzebne, gdyż szli oni w moim kierunku. Louis odciągnął ode mnie tego chłopaka i uderzył go pięścią w nos. Jen podbiegła do mnie i zaczęła przytulać i pocieszać, że wszystko jest już dobrze, itp.
Gdy tylko mój chłopak rozprawił się z Mattem podszedł do mnie z łzami w oczach.
- Co ty tu robisz? - zapytałam łkając.
- Ratuję cię od takich popieprzonych typów. - smutnym wzrokiem na mnie popatrzył i zaśpiewał cicho. - I can't be no superman. But for you I'll be superhuman. I, I wanna save you, save you, save you tonight.
- Louis.. Ja przepraszam. Kocham cię, zachowałam się dzisiaj jak skończona idiotka. Zajebiście zazdrosna idiotka. - wtuliłam się w niego.
- Rose, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz. Nigdy więcej mi tego nie rób, rozumiesz? - pocałował mnie w czoło.
- Jak najbardziej. - uśmiechnęłam się i czule pocałowałam chłopaka w usta.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem co się ze mną dzieje, ale choćbym napisała rozdział na 50 stron A4, to i tak bd. dla mnie za krótki :)
Mam ogromną nadzieję, że się podoba. Może wam ciężko to sobie wyobrazić, ale prawie 2 godziny pisałam ten rozdział. Osobiście najbardziej podoba mi się końcówka :)
Początek taki średni. Może napiszę chociaż raz rozdział, który spodoba mi się w 100%. :D
Proszę o komentarze ;)
Mobilizują :)
Pozdrawiam i do następnego. Xxx
Jak Ty wspaniale piszesz....Codziennie wchodzę na Twojego bloga i czytam ;)))
OdpowiedzUsuńNie przestawaj pisać,bo robisz to znakomicie ;DD
Ogromnie się cieszę, że Ci się podoba ;D
UsuńKomentarz, jak miód na moje serce :)
Na razie nie mam w planach przestać pisać, zbytnio się przywiązałam i wczułam w to opowiadanie :)
Świetne !
OdpowiedzUsuńRose zabalowała, Lou ją wybawił. Cudowne ;**
A tak poza tym świetnie piszesz, wiesz ? ;D
czekam na nexta ;**
Chyba najlepszy rozdział jaki do tej pory napisałaś.
OdpowiedzUsuńŚwietne, oby tak dalej. ;3
Czekam na następny. :)