Wiał chłodny, jesienny wiatr. Młody chłopak siedział przed jednym z wielu grobów cicho łkając. Wciąż nie mógł uwierzyć, że ona zostawiła go samego. Samego z córką, która jako jedyna mu ją przypominała. Była jej małą kopią. Wszędzie było pełno małej Nicole,
a uśmiech nie schodził z jej małej twarzy.
a uśmiech nie schodził z jej małej twarzy.
Rose umarła zaraz po urodzeniu dziecka. Mogła wybrać - swoje życie lub maleństwa. Wiecie już co wybrała. Louis nie mógł pojąć, że będzie musiał żyć bez jednej z nich. Załamał się. Tak jak całe One Direction. Zespół wstrzymał swoją karierę starając się wesprzeć zrozpaczonego Tomlinsona. Mimo iż chłopak wewnętrznie cierpiał wiedział, że jego priorytetem była mała Nicole, której nie pozwoliłby zrobić krzywdy. Była jego oczkiem w głowie, jedyną rzeczą, która została mu po Rose.
Przy maleństwie pomagała mu jego matka jak i boysband. Każdy chciał jakoś pomóc, okazać swoje wsparcie w tak ciężkiej sytuacji.
Louis co wieczór przychodził na grób Rose, o tej samej godzinie i za każdym razem przynosił jej białe róże.
Wielokrotnie pytał Boga, dlaczego musiał ją zabrać zostawiając go samego z dzieckiem. Odpowiedzi oczywiście nie dostał.
Każdego wieczora opowiadał cały swój dzień wierząc, że dziewczyna go słyszy. Nie obchodziło go, że ludzie patrzyli na niego jak na psychicznie chorego. Liczyła się tylko ta chwila pojednania ze zmarłą.
Pewnego wieczoru siedział tak płacząc, gdy nagle poczuł jej zapach, jej dotyk. A wiatr poniósł ,, Kocham Cię '' wypowiedziane przez nią wprost do jego ucha...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Musiałam.. Wybaczcie..
Ja pisząc tą notkę.. płakałam. Było mi po prostu ciężko to pisać po tylu chwilach, które spędzałam razem z Rose i Lou. Tak jak i Wy. Wszyscy czytelnicy tego bloga uczestniczyli w ich nie zawsze kolorowym życiu.
Tak jak wynika z ów epilogu - Rose była w ciąży, podczas porodu umarła. Urodziła córeczkę - Nicole.
Ciężko jest mi się żegnać z tym opowiadaniem, ale ja już.. nie miałam pomysłów co pisać. Jak dla mnie 32 rozdziały i epilog, to bardzo dużo. Zawiesiłam tego bloga, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że czas skończyć historię Lou i Rose, więc nie myślcie że to była spontaniczna decyzja.
Jeśli ktoś z Was chciałby dalej czytać moją ''twórczość''[?], to zapraszam na bloga http://30days-oflove.blogspot.com/
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, które napisaliście, wyrażone opinie, wejścia, obserwowanie mojego opowiadania. To dla mnie dużo znaczy! :*
Mam też do Was ogromną prośbę - jeśli przeczytacie ten epilog to zostawcie komentarz. Nie ważne jak długi, po prostu chcę wiedzieć ile osób czytało to opowiadanie do końca.
Pozdrawiam i do '' zobaczenia '' na moim drugim blogu!
Ola. <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Musiałam.. Wybaczcie..
Ja pisząc tą notkę.. płakałam. Było mi po prostu ciężko to pisać po tylu chwilach, które spędzałam razem z Rose i Lou. Tak jak i Wy. Wszyscy czytelnicy tego bloga uczestniczyli w ich nie zawsze kolorowym życiu.
Tak jak wynika z ów epilogu - Rose była w ciąży, podczas porodu umarła. Urodziła córeczkę - Nicole.
Ciężko jest mi się żegnać z tym opowiadaniem, ale ja już.. nie miałam pomysłów co pisać. Jak dla mnie 32 rozdziały i epilog, to bardzo dużo. Zawiesiłam tego bloga, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że czas skończyć historię Lou i Rose, więc nie myślcie że to była spontaniczna decyzja.
Jeśli ktoś z Was chciałby dalej czytać moją ''twórczość''[?], to zapraszam na bloga http://30days-oflove.blogspot.com/
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, które napisaliście, wyrażone opinie, wejścia, obserwowanie mojego opowiadania. To dla mnie dużo znaczy! :*
Mam też do Was ogromną prośbę - jeśli przeczytacie ten epilog to zostawcie komentarz. Nie ważne jak długi, po prostu chcę wiedzieć ile osób czytało to opowiadanie do końca.
Pozdrawiam i do '' zobaczenia '' na moim drugim blogu!
Ola. <3